Maciej Orłoś od kilku lat jest partnerem zarządzającym spółki Kingsman Finance, która od niedawna pośredniczy w sprzedaży na terenie Polski samochodów elektrycznych marki Seres, produkowanych w Chinach. W międzyczasie znany dziennikarz równolegle przez wiele lat współpracował z organizacją Eko Cykl, a także był ambasadorem pierwszego na świecie teatru ekologicznego Bohema House.
Portal wirtualnemedia.pl poinformował, że obie spółki zerwały współpracę z Orłosiem powołując się na dyrektywę Unii Europejskiej o zapobieganiu tzw. greenwashingowi (ekościemie), a także nie dający się pogodzić konflikt interesów. Podmioty uważają, że samochody elektryczne nie mają nic wspólnego z ekologią, powołując się w argumentacji na raport Green NCAP.
Auta elektryczne korzystają w Polsce z prądu wytwarzanego w ponad 70 proc. ze spalania węgla, wykorzystując jednocześnie deficytowe surowce metali ziem rzadkich oraz akumulatory, których metody recyklingu nie wynaleziono, a metody ich utylizacji pozostawiają wiele do życzenia
- można przeczytać w oświadczeniu opublikowanym w mediach. Z tym stanowiskiem stanowczo nie zgadza się Maciej Orłoś. Jego zdaniem argumentacja dotycząca wpływu technologii aut elektrycznych oraz jej przyszłości na środowisko naturalne nosi znamiona manipulacji. W opublikowanych komunikatach spółki sugerują dużo wyższe zużycie energii oraz zasobów do produkcji aut z napędem elektrycznym w porównaniu z samochodami zasilanymi tradycyjnymi, spalinowymi jednostkami.
Badania specjalistów z Uniwersytetów Exeter, Nijmegen i Cambridge (2020) wskazują, że szerokie wprowadzenie na rynek aut zasilanych energią elektryczną, w połączeniu z pozyskiwaniem jej ze źródeł odnawialnych, co w wielu krajach już się dzieje, spowoduje zmniejszenie globalnej emisji CO2 o blisko 1,5 gigatony rocznie. Moja inwestycja w sektor aut elektrycznych związana jest z długofalowym myśleniem o przyszłości motoryzacji przyjaznej środowisku i dającej nam nadzieję na lepsze jutro. Technologie EV są w fazie nieustannego, dynamicznego rozwoju. Jak potwierdzają powyższe badania oraz prace U.S. Library of Congress, Congressional Research Service, jak i wielu innych instytucji badawczych, w ciągu najbliższych lat szkodliwość aut elektrycznych dla środowiska będzie diametralnie mniejsza niż tych napędzanych paliwem
- napisał Maciej Orłoś w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że firmy zrywające współprace z dziennikarzem opierają swoje argumenty na mocno wątpliwym raporcie Green NCAP, który jest oparty na zestawieniu danych dotyczących ilości energii, jakiej potrzebuje samochód w całym swoim cyklu życia – od momentu wydobycia surowców aż po złomowanie i przetworzenie samochodu.
W pierwotnej wersji tego raportu popełniono merytoryczny błąd w obliczeniach, w wyniku którego najbardziej prestiżowe miejsca w rankingu zajmowały samochody z silnikami Diesla. Stąd wzięła się również fala publikacji w mediach, które sugerowały, że auta z silnikami wysokoprężnymi są bardziej ekologiczne od elektryków. Po skorygowaniu pomyłki samochody powróciły na właściwe miejsca w zestawieniu.
Więcej informacji na temat samochodów elektrycznych znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Kolejny zarzut w stosunku Green NCAP dotyczy niewłaściwej metodologii badań opartej o narzędzie instytutu Joanneum Research. Eksperci od elektromobilności alarmują, że zawiera ona nieaktualne dane. Instytut zakłada, że produkcja akumulatorów dla samochodu elektrycznego jest niskoemisyjna w Europie, ale za to wysokoemisyjna w Chinach.
Kolejne założenie opiera się tym, że praktycznie cała produkcja ogniw i akumulatorów jest realizowana w Chinach. Stąd prosty wniosek, że cykl życia elektryka jest dużo bardziej emisyjny niż w przypadku samochodu spalinowego. Co więcej, organizacja nie opiera się na żadnych materiałach dostarczanych przez producentów.
Drodzy, muszę odnieść się do oświadczenia firm Bohema House Sp. z o.o. oraz Eko Cykl Organizacja Odzysku Opakowań S.A., które dotyczy mnie i mojej współpracy w tymi firmami. Po pierwsze, jestem rozczarowany trybem powiadomienia mnie o końcu współpracy — czyli za pośrednictwem mediów, bez bezpośrednich rozmów czy ustaleń dotyczących trybu zakończenia współpracy. Po drugie, jestem zdziwiony, że dobrą kilkuletnią współpracę kończą zarzuty, które w moim przekonaniu są całkowicie merytorycznie nieuzasadnione
- tymi słowami Maciej Orłoś podsumowuje zakończenie współpracy.