Pół godziny przed północą z piątku na sobotę (6/7 maja) policjanci z pszczyńskiego oddziału prewencji chcieli zatrzymać samochód marki Opel jadący ulicą Katowicka. Pojazd poruszał się bez włączonych świateł. Zasygnalizowali kierowcy, żeby się zatrzymał, ale ten zaczął uciekać.
Więcej informacji na temat policji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Policjanci podjęli pościg, ale kierowca zdołał oddalić się od radiowozu na znaczną odległość. Dlatego funkcjonariusze nie byli naocznymi świadkami zdarzenia, które nastąpiło kilka chwil później.
Opel wjechał na rondo pod prąd i doprowadził do zderzenia z jadącą prawidłowo Toyotą. 51-letnia kobieta nie odniosła żadnych poważniejszych obrażeń, natomiast kierowca Opla został ciężko ranny.
Po reanimacji udało się przywrócić funkcje życiowe, a na miejsce przyleciał śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W międzyczasie stan rannego pogorszył się. Zmarł w wyniku obrażeń niedługo po tym jak trafił do szpitala w Bielsku-Białej.
Okoliczności wypadku będą wyjaśniane w trakcie postępowania. Śledczy będą szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego kierowca Opla nie zatrzymał się na wezwanie policjantów. Policja ma w tej sprawie robocze hipotezy, ale ze względu na dobro śledztwa nie ujawnia ich.