Szereg innych porad dotyczących eksploatacji samochodu znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Napompowałem właśnie opony w samochodzie azotem. To brzmi dość luksusowo, prawda? I choć azot w oponach rzeczywiście może występować w charakterze modnego dodatku, nie należy go traktować w taki sposób. Przynosi on realne korzyści, ale też wiąże się z szeregiem wad. Dlatego kierowca przed podjęciem decyzji o wizycie u wulkanizatora, powinien zastanowić się nad tym, na ile takie rozwiązanie ma sens i czy tak naprawdę sprawdzi się w jego przypadku.
Powietrze pompowane w klasycznym kompresorze aż w 78 proc. składa się właśnie z azotu. Co daje wyczyszczenie mieszanki i skupienie się na azocie nawet w 95 proc.? Pierwszą i niezaprzeczalną jego zaletą jest fakt oferowania stabilniejszych warunków ciśnieniowych. Azot w mniejszym stopniu reaguje na temperaturę – też w mniejszym stopniu rozpręża się i kurczy pod wpływem jej zmian. W ten sposób bez względu na warunki pogodowe potęguje efekt przylegania całego bieżnika do asfaltu, poprawia trakcję, ale również redukuje opory toczenia i zwiększa równomierność ścierania bieżnika.
Stabilność azotu sprawia, że opona staje się mniej podatna na tzw. wystrzał podczas jazdy, a do tego... maleje spalanie. Silnik może obniżyć zapotrzebowanie na paliwo nawet o 2 do 3 proc.
O kolejnej zalecie decydują właściwości azotu. Ten jest mniej reaktywny. W mniejszym stopniu reaguje z gumą, a tym samym nie przyspiesza jej procesu starzenia. Poza tym nie inicjuje np. procesu korodowania stalowych felg. Poza tym w przypadku pompowania kół azotem do opony wtłaczana jest czystsza mieszanka. Tym samym jest w większym stopniu pozbawiona np. wilgoci czy zgubnych dla gumy zanieczyszczeń w postaci olejów.
Nie tylko tlen reaguje z gumą opony, ale także właśnie wilgoć czy oleje. Ich obecność sprawia, że ogumienie twardnieje i szybciej zaczyna pękać. Tym samym kierowca musi szybciej kupić nowe opony.
Statystyki wskazują, że azot w stosunku do powietrza z kompresora, nawet trzykrotnie wydłuża czas utrzymywania prawidłowego ciśnienia w oponie. Niestety warto pamiętać o tym, że trzykrotne wydłużenie to nie wieczność. W kołach napompowanych azotem ciśnienie nadal należy zatem sprawdzać i uzupełniać jego poziom. Tyle że w tym przypadku nie da się tego zrobić na stacji benzynowej czy w garażu. Trzeba pojechać do wulkanizatora i zapłacić. W ten sposób płynnie przeszliśmy do jednej z głównych wad pompowania kół azotem. Kierowca musi automatycznie zrezygnować z samodzielnej obsługi opon.
Ile kosztuje pompowanie opon azotem? Wulkanizator podczas sezonowej wymiany ogumienia wyceni koszt usługi na kwotę wynoszącą od 5 do nawet 20 zł. To daje od 20 do nawet 80 zł za komplet. Ostateczna cena zależy oczywiście od renomy warsztatu i miejsca jego lokalizacji. Ile kosztuje sprawdzenie ciśnienia i dopompowanie kół azotem? W tym przypadku suma powinna być bardzo analogiczna.
Pompowanie kół azotem przynosi szereg oczywistych zalet, a w tym pozwala oszczędzać pieniądze. Z azotem jest jednak identycznie, jak w przypadku instalacji LPG. Aby inwestycja zwróciła się i zaczęła zarabiać, najlepiej dużo jeździć. Dlatego o napełnianiu kół azotem powinny pomyśleć m.in. floty. W ich przypadku oszczędności na paliwie będą realne, a dodatkowo wzrośnie poziom bezpieczeństwa. Rozwiązanie będzie też idealne w przypadku samochodów o wysokich osiągach, w których stabilność i warunki trakcyjne są na wagę złota.
O pompowaniu kół azotem raczej powinni zapomnieć przede wszystkim ci kierowcy, którzy jeżdżą mało lub rzadko poruszają się po trasach. W tym przypadku wady rozwiązania bardzo szybko zaczną wyraźnie dominować nad korzyściami.