Szerzej o eksploatacji pojazdów opowiadamy również w serwisie Gazeta.pl.
Początek marca to nadal moment, w którym kierowcy mogą się spodziewać niskich temperatur. I najłatwiej przekonać się o tym o poranku, gdy szyby w autach parkowanych pod blokiem są zasłonięte szronem. Co ważne, mróz działa nie tylko na szyby. Ma też wpływ na pracę silnika. A to prowadzi do drugiej i niemniej ważnej kwestii. Jak prawidłowo rozgrzewać silnik na mrozie? Na początek warto wyjaśnić, że słowa rozgrzewać i postój nie idą w parze.
Na forach bardzo często można przeczytać poradę, w głos której kierowca przed ruszeniem z miejsca powinien rozgrzać silnik w aucie. Wystarczy go odpalić i poczekać. I problem z tego typy radami jest tak właściwie jeden. Z technologicznego punktu widzenia rozgrzanie silnika (a więc osiągnięcie przez niego temperatury roboczej) na postoju albo będzie trwać wieki, albo w ogóle nie jest możliwe. Używając słowa rozgrzać kierowcy mają zatem na myśli raczej odczekanie chwili przed ruszeniem. Chwili, czyli czasu wynoszącego od kilkudziesięciu sekund do maksymalnie kilku minut.
Warto pamiętać o tym, że podczas rozgrzewania silnika diesla na postoju, jego spaliny mogą być wyjątkowo toksyczne. To przy długich i częstych postojach po rozruchu wiąże się z szybszym zapchaniem filtra cząstek stałych czy zaworu EGR.
Skoro silnik na postoju nie rozgrzeje się, czemu kierowca miałby czekać kilkadziesiąt sekund przed wrzuceniem jedynki i ruszeniem? Powód jest prosty. Ole nocą gęstnieje i spływa do miski olejowej. Te kilkadziesiąt sekund pracy na wolnych obrotach, układ smarowania wykorzysta zatem do rozprowadzenia środka smarnego po głównych arteriach jednostki napędowej. W efekcie film olejowy zacznie chronić metalowe elementy pracujące pod głowicą czy turbosprężarkę.
Oczywiście warto pamiętać o tym, że nowoczesne oleje są zdecydowanie mniej podatne na działanie niskiej temperatury od środków stosowanych lata temu. W efekcie już w kilkanaście sekund po rozruchu zapewniają odpowiedni poziom ochrony tłokom.
Czekanie aż silnik osiągnie temperaturę roboczą na postoju nie ma żadnego sensu. To jednak nie oznacza, że porannych porad dla kierowców nie ma wcale. Kluczowe jest bowiem zachowanie kierującego w pierwszych minutach jazdy. Do osiągnięcia przez silnik temperatury roboczej, najlepiej unikać korzystania z wysokich obrotów. Intensywna praca w takich warunkach powoduje powstanie dużych obciążeń. A te w dłuższej perspektywie czasowej są w stanie zadecydować o wystąpieniu poważnych usterek związanych m.in. z turbosprężarką, tłokami, pierścieniami, zaworami czy nawet głowicą.
Rozruch silnika, odczekanie kilkudziesięciu sekund i spokojne ruszenie z miejsca. To technika, która w pierwszej kolejności ustrzeże kierowcę przed mandatem. A używanie pojazdu na obszarze zabudowanym w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem oznacza karę wynoszącą nawet 300 zł. To raz. Dwa, im szybciej kierowca ruszy z miejsca, tym szybciej silnik osiągnie temperaturę roboczą, zoptymalizuje spalanie i zredukuje emisję szkodliwych związków do atmosfery. Taka metoda to też zatem sposób na oszczędność paliwa i oszczędzanie... środowiska.