Inne ciekawostki ze świata motoryzacji poznasz również w serwisie Gazeta.pl.
Liczniki samochodowe zawyżają prędkość. To hasło, które rozgrzewa internetowe fora motoryzacyjne. Współczesnym kierowcom wydaje się to jednak mało prawdopodobne. W końcu w XXI wieku samochody potrafią same utrzymywać się na pasie ruchu, korzystają z internetowych map w nawigacji, a do tego obserwują drogę uważniej od kierującego. Więc skoro są tak inteligentne, czemu miałyby podawać nieprawidłową prędkość? Bo tego właśnie wymaga od nich... Unia Europejska. I to akurat nie jest żart.
Auto sprzedawane na terenie Unii Europejskiej musi zawyżać prędkość wskazywaną przez prędkościomierz. Tak mówią wymogi uzyskania homologacji EWG. W skrócie, gdyby samochód podawał realną prędkość, nie uzyskałby homologacji, a więc też nie mógłby być sprzedawany na terenie wspólnoty. Zawyżanie prędkości wskazywanej przez prędkościomierz jest zatem faktem. Jak duże są rozbieżności? To określa wzór przygotowany przez unijnych włodarzy.
0 ≤ V1 – V2 ≤ (V2/10) + 4 km/h, gdzie V2 to prędkość realnie osiągana przez pojazd, a V1 prędkość podawana na zegarach
W tym punkcie powstaje pytanie o to, jaki jest cel ustawowej nieprecyzyjności pomiarów prędkości wykonanych przez auto. Jak się okazuje, oszukiwanie kierowców może pełnić jedną z dwóch ról. Po pierwsze chodzi o bezpieczeństwo. Gdy prędkościomierz będzie wskazywał 50 km/h, samochód de facto będzie jechał jakieś 45 – 46 km/h. 4 – 5 km/h to niewiele. Tak wąski margines ma jednak potężne znaczenie w czasie ewentualnego wypadku. Czasami może zadecydować o życiu lub śmierci uczestników.
Drugi z powodów jest nieco bardziej "cwany". Przekłamywanie prędkości może mieć za zadanie niwelować przekłamanie pomiaru szybkości w czasie ewentualnej kontroli drogowej. Margines tolerancji założony przez szybkościomierz idealnie zgra się z marginesem błędu, który wykazują urządzenia pomiarowe stosowane przez europejską policję. W efekcie nawet w sądzie ciężko będzie podważyć karę wlepioną przez funkcjonariuszy.
Podsumowując, jesteśmy oszukiwani przez prędkościomierze zamontowane w samochodach. A do tego proceder odbywa się za sprawą zielonego światła danego przez UE. Tak, to brzmi mocno sensacyjnie. Taka jest jednak prawda. I każdy kierowca może to sprawdzić w prosty sposób. Wystarczy podczas jazdy odpalić program nawigacyjny w komórce. Aplikacje te badają prędkość auta na podstawie zmiany położenia względem satelity – są zatem mocno dokładne. Dość szybko uda się zatem wyłapać skalę rozbieżności porównując ich pomiar ze wskazaniem licznika.