Porady eksploatacyjne z zakresu motoryzacji znajdziesz też w serwisie Gazeta.pl.
Silnik w samochodzie nie przepada za niską temperaturą. Mróz – czasami nawet niewielki – może skutkować brakiem rozruchu jednostki napędowej. I choć nie brzmi to dobrze, kierowcy mają swoje sposoby na łatwiejsze odpalenie motoru w aucie o poranku. A jednym z nich jest właśnie przekręcanie kluczyka do połowy i czekanie. Co to daje? Zaraz o tym opowiemy.
Aby wyjaśnić fenomen działania tego mechanizmu, opis trzeba podzielić na dwa przypadki. Inny jest bowiem cel w silniku diesla, a inny w benzynowym.
Przekręcenie kluczyka "na dwa" i odczekanie przed rozruchem silnika to jednak nie wszystko. Nawet jeżeli jednostka napędowa odpali bez problemu, warto jej dać kilkanaście sekund przed ruszeniem z miejsca. Czas ten wykorzysta przede wszystkim układ smarowania – olej rozejdzie się po całym układzie i zacznie smarować nie tylko metalowe elementy ukryte w bloku, ale też np. turbosprężarkę. To raz. Dwa postój nie powinien być jednak zbyt długi. Na postoju silnik nie rozgrzeje się, a do tego gdy trwa dłużej niż 60 sekund, kierowca ryzykuje nawet 300-złotowym mandatem.
No dobrze, ale co w sytuacji, w której przekręcenie kluczyka "na dwa" nie przyniosło skutku i silnik nie odpalił? Powodów może być kilka. Gdy rozrusznik kręci leniwie, kierowca może być pewny, że brakuje wystarczającej ilości prądu. A w takim przypadku konieczna jest pożyczka z innego auta przy pomocy kabli rozruchowych.
Najpierw łączy się plus z plusem przy pomocy przewodu czerwonego (najpierw biorca, potem dawca). Przewód czarny służy do połączenia klemy minusowej w aucie dawcy z masą pod maską auta biorcy.
Gdy rozrusznik pracuje normalnie, a silnik zimą mimo wszystko nie odpala, może to oznaczać scenariusz, w którym w układzie paliwowym zamarzła benzyna lub olej napędowy. W takim przypadku konieczne jest ogrzanie pojazdu np. w garażu. Dopiero po rozmarznięciu napędu (i czyszczeniu układu w przypadku diesla) silnik powróci do pełnej sprawności.