Zestaw kolejnych porad eksploatacyjnych przygotowaliśmy też w serwisie Gazeta.pl.
Wyobraźmy sobie scenariusz, w którym kierowca w czasie jazdy słyszy hałas, a do tego czuje wyraźne bicie na kole kierownicy. Co to oznacza? Że prawdopodobnie złapał gumę. W takiej sytuacji nie ma jednak co panikować. Przede wszystkim należy zatrzymać pojazd w bezpiecznym miejscu – na przydrożnym parkingu lub terenie stacji benzynowej. Szybkie zatrzymanie uratuje przebitą oponę przed całkowitym zniszczeniem. A do tego jazda na tzw. flaku sprawia, że auto jest mniej stateczne na drodze. Co następnie powinien zrobić kierujący? Zajrzeć pod podłogę bagażnika. A gdy zamiast koła zapasowego znajdzie dziwną paczkę, nadal powinien starać się zachować spokój...
Dziwną paczką wspomnianą w poprzednim akapicie jest oczywiście tzw. zestaw naprawczy. To nic innego jak klej, który zostanie wprowadzony do wnętrza opony przy pomocy kompresora. Klej załata dziurę, a kompresor napompuje koło. W efekcie kierowca już po kilku minutach będzie mógł wrócić na drogę i kontynuować podróż. Jak skorzystać z takiego zestawu naprawczego? Procedura jest dość prosta.
Warto pamiętać też o tym, że graficzna instrukcja obsługi zestawu naprawczego często jest naklejana np. na powierzchnię kompresora. To ważne, bo obsługa różnych zestawów może się różnić detalami.
Skąd pomysł, aby koło zapasowe zastąpić zestawem naprawczym. Decydować mogły tak naprawdę trzy czynniki. Po pierwsze w dzisiejszej motoryzacji producenci walczą o każdy kilogram masy pojazdu. A koło zapasowe – nawet to dojazdowe – wcale lekkie nie jest. Po drugie kierowcy nie chcieli zmieniać kół – to oznacza wybrudzenie się i np. znalezienie właściwego punktu do przyłożenia podnośnika. Po trzecie zestaw naprawczy jest... zdecydowanie tańszy. Dlatego dziś kierowca, który mimo wszystko chce mieć w konfigurowanym pojeździe zapas, musi za niego dopłacić!
W tym punkcie wszystko wydaje się jasne – zestaw naprawczy zakleja oponę, kierowca nie musi się mocno brudzić i cały proces trwa kilka minut. Same zalety? No właśnie nie do końca. Bo o ile zestaw naprawczy sprawdzi się w przypadku najechania na gwóźdź, o tyle niestety nie będzie miał żadnych szans na usunięcie usterki w przypadku chociażby rozcięcia ściany bocznej czy większych uszkodzeń. W takim przypadku tylko zapasowa opona pozwoli kierowcy kontynuować jazdę. Gdy zatem w samochodzie znajdzie się zestaw naprawczy zamiast zapasu, właściciel pojazdu zostanie zmuszony do wezwania pomocy drogowej i lawety.
Oczywiście kierowca wcale nie musi mieć w samochodzie ani zestawu naprawczego, ani koła zapasowego. Wystarczy że zainwestuje w... opony odporne na przebicie. Nie, to nie zawsze oznacza model typu runflat.