Serię zimowych porad eksploatacyjnych przygotowaliśmy też w serwisie Gazeta.pl.
Powrót niskich temperatur oznacza szereg problemów dla kierowców. Ci po dotarciu do samochodu muszą zeskrobać szron lub lód z szyb, pamiętać o właściwym rozgrzewaniu silnika, a także być przygotowani na scenariusz, w którym jednostka napędowa nie odpali wcale. Co wtedy? Wtedy przydają się dwa przewody – jeden czerwony i jeden czarny. To za ich pomocą w ciągu zaledwie kilku minut objawy życia mogą powrócić do silnika. Zaraz opowiemy jednak o tym, o czym pamiętać podczas awaryjnego rozruchu.
Niskie temperatury sprawiają, że w akumulatorze niejako "ukrywa się" część potencjału elektrycznego. A niższa moc rozruchowa może sprawić, że silnik o poranku nie odpali. I kierowca o problemach z baterią często przekonuje się jeszcze zanim przekręci kluczyk w stacyjce. Świadczą o tym chociażby przygasające kontrolki czy przestawiony zegarek. Co w takiej sytuacji? Na początek należy poszukać "dawcy" prądu. W tej roli idealnie sprawdzi się akumulator innego pojazdu – np. auta sąsiada.
Po drugie "pożyczony" prąd trzeba jakoś przenieść do własnego auta. W tym pomogą przewody rozruchowe. Te montuje się na klemach, tworząc między dwoma akumulatorami obwód elektryczny. I choć w tym punkcie procedura wydaje się intuicyjna, intuicyjna wcale nie jest. Kierowca może bowiem popełnić kilka brzemiennych w skutkach błędów. Przykład? Podstawowym jest krzyżowe podłączenie baterii. Podpięcie plusa do minusa sprawi, że pojawi się zwarcie – zwarcie, które może zniszczyć akumulatory, ale też układy elektryczne w obydwu pojazdach.
Jak uruchomić samochód z kabli? Jak już wspominaliśmy, podstawą jest właściwe podłączenie akumulatorów. Procedurę opisujemy poniżej.
Podpięcie czarnego przewodu do masy w pojeździe biorcy oznacza podpięcie go np. do jednego z metalowych elementów karoserii umieszczonych pod maską.
Podłączenie przewodów rozruchowych to tak naprawdę dopiero pierwszy z kroków. Aby operacja zakończyła się sukcesem, kierujący pojazdem dawcą pod żadnym pozorem nie powinien gasić silnika. W przeciwnym razie może dojść do wyładowania obydwu baterii. Poza tym w pojeździe oddającym energię warto na chwilę zwiększyć obroty – tak żeby zmaksymalizować pracę alternatora uzupełniającego straty prądu. W aucie biorcy z kolei warto wyłączyć wszystkie odbiorniki energii, a w tym radio, ładowarkę do telefonu czy ogrzewanie. Tak połączone pojazdy warto zostawić na dobre kilka minut. W tym czasie bateria w pojeździe biorcy będzie miała czas na doładowanie. Zgromadzenie energii sprawi, że rozruch silnika stanie się możliwy.
Po kilku nieudanych próbach awaryjnego rozruchu silnika warto przerwać operację. Niesprawny akumulator może po prostu nie nadawać się do dalszej eksploatacji. W takiej sytuacji, pozostaje jedynie jego wyjęcie i podpięcie na kilkanaście godzin do prostownika. Jeżeli to nie przyniesie efektu, konieczne stanie się kupno nowej baterii.
Gdy "pożyczka" prądu zakończy się sukcesem i silnik uda się odpalić, na początek nie należy go gasić. Najlepiej, aby kierowca udał się w co najmniej kilkunastokilometrową przejażdżkę. To da mu gwarancję, że ponowny rozruch nie zakończy się porażką. Zanim jednak ruszy z miejsca, powinien pamiętać o... odłączeniu przewodów rozruchowych. Kolejność jest praktycznie dowolna. Należy jednak pamiętać o tym, aby podczas odłączania kabli nie dotknąć do siebie zacisków na przewodach z przeciwnymi biegunami – to również może doprowadzić do zwarcia.