Kolejne porady eksploatacyjne dotyczące warunków zimowych publikujemy w serwisie Gazeta.pl.
Technika motoryzacyjna nie przepada za niskimi temperaturami. One m.in. ograniczają właściwości smarne oleju, przez co mogą powodować szybsze zużycie elementów silnika. I choć wizja ta nie brzmi dobrze, jest kilka mechanizmów, które pozwalają chronić jednostkę napędową i o których kierowca powinien pamiętać. Tak, kluczowym stwierdzeniem w tym przypadku jest rozgrzewanie silnika. Nie dotyczy ono jednak postoju, a raczej umiejętnej jazdy. Warto o tym pamiętać!
Pisząc o rozgrzewaniu silnika nie mamy na myśli postoju – o czym już wspomnieliśmy w poprzednim akapicie. Powód? Osiągnięcie temperatury roboczej bez obciążenia w sytuacji, w której na dworze panuje mróz, albo nie byłoby możliwe wcale, albo trwałoby kilkadziesiąt minut. W efekcie choć rzeczywiście metalowe elementy motoru nie podlegałyby wysokiemu zużyciu, bardzo szybko toksyczne na początku pracy silnika spaliny zatkałyby zawór EGR, a do tego kierowca mógłby dostać... dotkliwy mandat.
Używanie pojazdu na obszarze zabudowanym w sposób powodujący uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem oznacza mandat wynoszący od 20 do 300 zł.
No dobrze, zatem jak rozgrzewać silnik, aby nie dostać mandatu i zrobić to w sposób "zdrowy" dla jego konstrukcji? Rada jest prosta. Silnik należy odpalić i po odczekaniu maksymalnie minuty ruszyć z miejsca. Podczas jazdy – a więc gdy jednostka zacznie pracować pod obciążeniem – osiągnięcie temperatury roboczej stanie się możliwe często już po kilku do kilkunastu minut. I zanim wskazówka temperatury nie pokaże, że motor jest nagrzany, lepiej unikać wysokich obrotów. Kierowca powinien wcześniej zmieniać biegi, unikać głębszego wciskania gazu czy bardziej agresywnych redukcji przełożeń.
Olej silnikowy oczywiście gęstnieje pod wpływem działania mrozu. Jednak nowoczesne środki smarne nie są tak podatne na działanie niskiej temperatury jak te, stosowane lata temu. W efekcie postój trwający maksymalnie kilkadziesiąt sekund zostanie wykorzystany do tego, aby rozprowadzić olej po głównych arteriach silnika.
Gdy silnik osiągnie temperaturę roboczą, może być używany w pełnym zakresie prędkości obrotowej. Wtedy kierowca będzie miał pewność, że olej osiągnął prawidłową gęstość, a przez to w pełni chroni metalowe elementy zamontowane wewnątrz jednostki napędowej. W skrócie nie grozi to kosztowną usterką tłoków, zaworów czy turbosprężarki. Nagrzany motor oznacza jednak jeszcze jedno. Zdecydowanie maleje zapotrzebowanie na paliwo – silnik nie musi bowiem pracować na bogatej mieszance. Skutkiem ubocznym takiego stanu rzeczy jest też niższa emisja szkodliwych związków do atmosfery.