Aston Martin to jedna z najstarszych i najbardziej ekskluzywnych motoryzacyjnych marek. Jej historia zaczęła się w 1913 roku w Feltham w hrabstwie Essex dzięki dwóm brytyjskim fanom motoryzacji: Lionelowi Martinowi i Robertowi Bamfordowi.
W historii firmy jest i polska karta. Dwa najważniejsze silniki do brytyjskich samochodów zaprojektował utalentowany inżynier z Krakowa: Tadeusz Marek. Ich różne wersje były używane przez firmę przez blisko pół wieku, poczynając od wyścigowego modelu DBR2, przez słynne DB4 i DB5 (samochód agenta 007), po model Virage/Volante/Vantage produkowany do końca lat 90. XX w.
W swojej historii Aston Martin przechodził z rąk do rąk. Między innymi był własnością Davida Browna (od pierwszych liter jego imienia i nazwiska wzięły się litery DB w nazwach wielu modeli), koncernu Ford i Dave'a Richardsa, szefa związanej ze sportami motorowymi firmy Prodrive.
Jak większość niezależnych ekskluzywnych marek Aston Martin przeżył ostatnio ciężki okres. Najnowszy zastrzyk gotówki otrzymał dzięki kanadyjskiemu miliarderowi Lawrence'owi Strollowi, który jest też właścicielem teamu Formuły 1. Chodzi o zespół, w którym startuje jego syn, Lance Stroll. Kiedyś nazywał się Force India, potem Racing Point, a teraz Aston Martin F1 Team.
"Papa Stroll" jest spiritus movens i głównym udziałowcem konsorcjum, które w 2020 r. wykupiło 25 proc. udziałów w spółce Aston Martin za 182 mln funtów. Dzięki temu został współwłaścicielem i prezesem firmy, która właśnie przechodzi restrukturyzację.
Jej efekty można podziwiać w tymczasowym salonie zorganizowanym w formule pop-up w najlepszej warszawskiej lokalizacji. Chodzi o elegancki hotel Ruffles Europejski i towarzystwo najbardziej luksusowych sklepów stolicy. W uroczystym otwarciu tymczasowego salonu Piotrowi, Tomaszowi i Maksymilianowi Fusowi pomagał szef marki Aston Martin na Europę, Patrick Marinoff. Zabrakło tylko Jamesa Bonda.
Wcześniej tam mieścił się wystawa aut innej brytyjskiej sportowej marki motoryzacyjnej: McLarena. To nie przypadek. Importerem obu jest polska rodzinna firma Auto Fus Group, która specjalizuje się w sprzedaży niszowych aut ekskluzywnych marek. Oprócz salonu w Warszawie powstaje centrum serwisowe samochodów Aston Martin przy ul. Ostrobramskiej.
W nowym pop-upie można podziwiać dwa najnowsze efekty przemiany brytyjskiej firmy. Pierwszy to luksusowy SUV Aston Martin DBX, który ma przyciągnąć bardziej praktycznych, ale wciąż majętnych klientów. Jego cena to około 200 tys. euro, jest jednym z najdroższych i najszybszych aut tej klasy na świecie.
Za nim, w głębi salonu ukrył się jeszcze bardziej smakowity kąsek. Chodzi o supersportowe coupe Aston Martin Vantage w unikalnej wersji F1 Edition. Takie samo auto można oglądać w czasie wyścigów Formuły 1, gdzie pełni funkcję tzw. samochodu bezpieczeństwa.
Pod maską Astona Martina Vantage F1 Edition znalazł się silnik V8 produkcji Mercedes-AMG (niemiecki producent również ma udziały w Astonie Martinie) o poj. 4 litrów i mocy 510 KM uzyskiwanej dzięki dwóm turbosprężarkom. Vantage przyspiesza do setki w 3,6 sekundy i rozpędza się do 314 km/h. Taka przyjemność kosztuje co najmniej 162 tys. euro.
Samochody Aston Martin stanowią unikalne połączenie sportowych osiągów z brytyjskim stylem oraz elegancją. Ich wnętrza są wykończone luksusowym drewnem i skórą, a od osiągów ważniejsze wrażenie wyjątkowości.
Wcześniej sprzedażą aut ulubionej marki agenta jej królewskiej mości zajmowała się firma British Automotive Holding, ale w efekcie jej kłopotów finansowych Aston Martin na jakiś czas zniknął z polskiego rynku. Teraz wrócił i dołączył do pozostałych rarytasów Auto Fus Group, aut marek: Alpina, McLaren i Rolls-Royce. To samochody dla elit, ale z ich obecności powinni cieszyć się wszyscy, bo dopóki istnieją, na samochodowym rynku nie będzie wiać nudą.