O prawie obowiązującym na drogach dużo opowiadamy też w serwisie Gazeta.pl.
Chyba każdy kierowca miał kiedyś taką sytuację, w której czekając na drodze podporządkowanej, zauważył auto jadące drogą z pierwszeństwem, sygnalizujące manewr skrętu i jednocześnie poruszające się prosto. Prawidłowe zachowanie w takim przypadku? Pod żadnym pozorem nie wolno wyjeżdżać z drogi podporządkowanej. Bo choć kierunkowskaz stanowi ważną informację i może zmylić, praktyka drogowa pokazuje, że w 90 proc. przypadków winę za ewentualne zdarzenie drogowe i tak poniesie ten prowadzący, który nie miał pierwszeństwa.
Żeby wyjaśnić fenomen tej sytuacji, należy się odwołać bezpośrednio do przepisów. I pierwszym z nich jest art. 22 ust. 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Mówi on, że "kierujący pojazdem jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować kierunkowskazem zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu." W tekście nie bez przyczyny pojawia się słowo zamiar. Nie stwierdza ono kategorycznie wykonania manewru. Poza tym kierunkowskaz służy do sygnalizowania. A samo sygnalizowanie niestety nie przesądza jeszcze o tym, że auto jadąc drogą z pierwszeństwem z automatu to pierwszeństwo traci.
Raczej informacyjny niż wiążący charakter kierunkowskazu ma znaczenie z jeszcze jednego punktu widzenia. Chodzi konkretnie o zasadę ograniczonego zaufania wyraźnie zapisaną w art. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Przepis stwierdza bowiem, że "uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania." Na drodze oznacza to mniej więcej tyle, że ograniczone zaufanie do kierunkowskazu należy mieć np. wtedy, gdy auto zbliża się do skrętu, ale nie wytraca prędkości. To powinno stanowić przesłankę mówiącą o omyłkowym sygnalizowaniu manewru.
Sygnalizowanie zamiaru i zasada ograniczonego zaufania to jednak nie wszystko. Bo przepisy bardzo dokładnie wyznaczają też zasady pierwszeństwa obowiązujące na drogach. I tak:
"Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, a jeżeli skręca w lewo - także jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo." – art. 25 ust. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym.
Zasady pierwszeństwa mogą się oczywiście zmieniać w zależności od zasad ruchu panujących w danym punkcie. Czasami bowiem regulują tą kwestię znaki, czasami sygnalizacja świetlna, a czasami fakt, że droga publiczna spotyka się np. z drogą wewnętrzną. Mimo wszystko nadrzędna zasada zawsze jest jedna. Kierujący jadący drogą podporządkowaną powinien zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa przed wjechaniem na drogę z pierwszeństwem.
Kolizja wynikająca z błędnego sygnalizowania manewru przez auto jadące drogą z pierwszeństwem skończy się na ogół jednym werdyktem. Winnym kolizji zostanie kierowca samochodu wyjeżdżającego z drogi podporządkowanej. To on dostanie 6 punktów karnych i mandat wynoszący do 500 zł. On także pokryje koszty naprawy pojazdu poszkodowanego. Czy to oznacza, że kierowca mylnie sygnalizujący manewr skrętu odjedzie z miejsca zdarzenia bez kary? Na ogół też nie. Dostanie 200 zł mandatu i 2 punkty karne za błędne sygnalizowanie manewru. To jednak słabe pocieszenie...
Wnioski? Jeżeli czekasz na drodze podporządkowanej na możliwość wjazdu na drogę z pierwszeństwem oraz widzisz auto jadące drogą z pierwszeństwem i sygnalizujące zamiar skrętu, poczekaj te kilka sekund dłużej. Niech samochód na drodze z pierwszeństwem rzeczywiście zacznie skręcać. Czas ten cię nie zbawi, a wtedy nabierzesz pewności, że omyłkowo nie wymusisz pierwszeństwa i nie poniesiesz sporych kosztów.