Raptem miesiąc temu informowano, że w przyszłym roku prawie tysiąc osób może spodziewać się listu z WKU z informacją o rozpoczęciu postępowania administracyjnego w sprawie auta na cele wojskowe. Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się na wschodniej granicy naszego kraju. To normalna procedura, co roku prowadzona przez polskie wojsko.
Więcej informacji ważnych dla kierowców znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Wraz ze sporadycznie pojawiającymi się w sieci zdjęciami listów od WKU pojawia się pytanie: Czy wojsko chce zarekwirować moje auto? Odpowiedź brzmi: Nie. Wojsko prowadzi działania, których celem jest ewidencjonowanie sprzętu znajdującego się na terenach konkretnych oddziałów WKU. Sprzętu, który ma potencjał obronny i który mógłby pomóc wojsku w prowadzeniu działań w przypadku konfliktu zbrojnego. W razie jego wystąpienia wojsko wiedziałoby, jakim dodatkowym sprzętem dysponuje (po to prowadzona jest ewidencja).
Czysto teoretycznie w czasie pokoju wojsko może "wynająć" od nas nasze auto. Zajęcie nieruchomości lub ruchomości (to w tym pojęciu zawierają się samochody, na których się dzisiaj skupiamy) musi mieć charakter oficjalnie wydanej decyzji administracyjnej. Wydaje ją wójt, burmistrz lub prezydent miasta. Właściciel pojazdu dostaje stosowne pismo pocztą i ma 14 dni na ewentualne odwołanie.
Jeśli się nie odwołamy, to wtedy będziemy musieli wydać nasz samochód w wyznaczonym w piśmie dniu. Przyjedzie po niego żołnierz. Oczywiście musi mieć przy sobie odpowiednie papiery. Ryczałt za wynajęcie pojazdu wynosi 300 zł, a maksymalny czas użyczenia nie powinien przekroczyć tygodnia.
Żądanie wydania pojazdu przez wojsko wcale nie jest nowością w Polsce, a podobne rozporządzenia wydawano już w latach wcześniejszych. Przykładowo w 2019 r., określono, że na cele obronne wojsko może przejąć czasowo 400 budynków, 640 pojazdów, 110 przyczep i 40 innych naczep.
W tym roku również wydano w tej sprawie rozporządzenie, w którym określono, że na cele obronne w przyszłym roku wojsko będzie mogło czasowo przejąć 716 pojazdów. O wezwaniu od WKU poinformował niedawno jeden ze słuchaczy radia RMF, twierdząc, że WKU zgłosiła się po jego jeepa. Tylko nie był to słynący z terenowych umiejętności Wrangler, a modny crossover z litrowym silnikiem, który raczej w terenie do najdzielniejszych nie należy.
Na zajęcie ruchomości zezwalają przepisy z 1967 r. W ich myśl wojsko (a także inne służby) mogą okresowo zajmować nieruchomości oraz ruchomości polskich obywateli. Co ważne, otrzymanie listu z WKU nie oznacza jeszcze chęci przejęcia naszego samochodu - to informacja, że wojsko chce go zewidencjonować.