Czym jeździ straż graniczna? Ostatnio kupiła toyoty z optoelektryką, ale wrażenie robią nie tylko one

Polska Straż Graniczna ma samochody, których nie powstydziłby się nawet James Bond. I wystarczy wspomnieć o tym, że widzą człowieka nawet na kilkanaście kilometrów, a do tego potrafią umieścić obserwowany obraz precyzyjnie na mapie.

Jednym z top tematów w Polsce stała się ostatnio... Straż Graniczna. I choć kwestia imigrantów na polsko-białoruskiej granicy jest bez wątpienia ważna, nas zainspirowała do podjęcia innego tematu. Przyjrzenia się flocie pojazdów znajdujących się w rękach tej służby. Choć jeszcze dwie dekady temu w garażach SG stały pewnie głównie Lubliny i Honkery, dziś strażnicy mogą się pochwalić naprawdę imponującym zestawem pojazdów. I punktem wyjścia staną się ostatnie zakupy pograniczników w postaci technologicznie doposażonych hiluxów.

Zobacz wideo Pościg za skradzionym autem. Straż graniczna odzyskała warte 85 tys. audi skradzione na terenie Niemiec

Hilux w cenie świetnie wyposażonego Urusa? Straż Graniczna ma się czym chwalić!

Mowa o 13 toyotach, które kosztowały ponad 22 miliony złotych. Każdy z pick-up`ów uszczuplił zatem budżet Straży Granicznej o blisko 1,7 miliona złotych – czyli mniej więcej tyle, ile kosztuje Lamborghini Urus z długą listą wyposażenia dodatkowego. Czemu cena hiluxa kosztującego bazowo prawie 116 tys. zł wzrosła prawie 15-krotnie? Decyduje o tym nie tylko nietuzinkowa stylizacja auta, ale także zaawansowana technologia. Bo to pierwszy w Polsce pojazd obserwacyjny wyposażony w system optoelektroniczny, który zawiera aplikację wyświetlającą obserwowane obiekty na mapie cyfrowej.

Nowe pojazdy Straży GranicznejNowe pojazdy Straży Granicznej Straż Graniczna

Hilux należący do Straży Granicznej ma też wyjątkowo czułą kamerę światła dziennego. Za jej sprawą istnieje możliwość obserwowania obrazu w jakości HD nawet wtedy, gdy na dworze panuje prawie zmrok. Co więcej, standardem w toyocie stała się też kamera termowizyjna, która widzi obiekty wielkości człowieka na odległość nawet kilkunastu kilometrów. Stanowiska operatorskie w pick-up`ie zostały przeniesione do pierwszego rzędu foteli, przez co funkcjonariusze nie muszą wysiadać z auta, aby prowadzić obserwację.

Toyota rodem z filmów o Bondzie to raz. Numer dwa to wrangler, jeep wrangler.

Opis technologii zastosowanej w toyocie Straży Granicznej brzmi trochę jak opis najnowszego samochodu... Jamesa Bonda. A to nie jedyne imponujące zakupy tej formacji w ostatnim czasie. Pod koniec zeszłego roku do służby weszło też 60 jeepów wranglerów w wersji sahara. Flota kosztowała 14,5 miliona złotych, co oznacza że za każde z aut strażnicy musieli zapłacić prawie 242 tys. zł. Na liście wyposażenia pojazdów można znaleźć szereg ciekawych dodatków, a w tym światła LED, wyświetlacz multimedialny 8,4 cala z nawigacją kompatybilną z Android Auto oraz Apple Carplay, wyciągarkę czy kamerę cofania.

Jeep Wrangler Sahara Straż GranicznaJeep Wrangler Sahara Straż Graniczna Straż Graniczna

Wranglery sahara imponują przede wszystkim układem napędowym. Pod klasycznie ukształtowaną maską pracuje 2-litrowy silnik benzynowy, który za sprawą doładowania oferuje 272 konie mechaniczne. Moc trafia na cztery koła za pośrednictwem 8-biegowej skrzyni automatycznej, a dodatkowo do dyspozycji kierowcy jest aż 400 Nm momentu obrotowego. Jeepy mają również certyfikat "TrailRated". A to oznacza mniej więcej tyle, że świetnie sprawdzą się w ciężkich warunkach terenowych – niewiele przeszkód może go zatrzymać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.