Mimo iż bardzo dużo mówi się o bezpieczeństwie ruchu drogowego, mimo iż temat zachowań kierowców od lat podlega debacie, nadal jest wiele do zrobienia w kwestii kształtowania prawidłowych nawyków wśród prowadzących. I żeby się o tym przekonać, wystarczy przez dobrą godzinkę pokręcić się po centrum dużego miasta. Wielu użytkowników dróg w poszanowaniu ma przepisy. Taka sytuacja prowadzi tak naprawdę do jednego wniosku. Skoro sama edukacja przez blisko dwie dekady na niewiele się zdała, może zatem czas na działania bardziej drastyczne? Może nadszedł czas, w którym konieczne są drakońskie restrykcje...
W roku 2020 na polskich drogach wydarzyły się 23 540 wypadki drogowe. W ich czasie zginęło 2491 osób, a 26 463 osoby zostały ranne. I choć wskaźniki od lat maleją, nadal są dalekie od ideału – szczególnie jeżeli za tło wybierzemy inne kraje Unii Europejskiej.
To prowadzi nas do nowelizacji przepisów drogowych w zakresie kar dla kierowców, którą proponuje obecny rząd. Nowe zapisy zakładają nie tylko drastyczny wzrost mandatów, ale i ilości punktów karnych za niektóre wykroczenia. Skutek? Prowadzący, którzy nie przestrzegają przepisów, czasami już po jednej sytuacji drogowej byliby w stanie uzbierać nawet kilkadziesiąt punktów karnych. A to musiałoby oznaczać solidny mandat, odebranie uprawnień przez funkcjonariuszy i otrzymanie skierowania na ponowny egzamin na prawo jazdy od starosty.
Przykładów zbiegów wykroczeń powodujących z miejsce odebranie prawa jazdy nie brakuje. Tak stałoby się wtedy, gdy kierowca przekroczyłby dozwoloną prędkość o 41 km/h, a do tego np. wyprzedził inny pojazd bezpośrednio przed przejściem dla pieszych. Z takim samym wymiarem kary musiałby się liczyć ten prowadzący, który ma na swoim koncie 10 punktów karnych i otrzymałby kolejne 15 punktów za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu dla pieszych albo na nie wchodzącemu.
Za jakie wykroczenia można będzie dostać 15 punktów karnych po nowelizacji przepisów?