Wiewiórka znosi orzechy do pikapa od ośmiu lat. Właściciel nie ma nic przeciwko

Wygląda na to, że wiewiórki w USA też chcą spełnić "amerykańskie marzenie". Mieszkaniec Północnej Dakoty od 2013 roku znajduje w swoim samochodzie dziesiątki kilogramów orzechów włoskich.

Informacja, że właściciel Chevroleta Avalanche przez tyle czasu nie zrobił nic z orzechowym problemem,  może budzić zdziwienie niektórych kierowców. Wyjaśnienie tej tajemnicy jest proste: Bill Fischer po prostu kocha zwierzęta.

Zobacz wideo Z prawem jazdy kat. B można jeździć pikapem?

Dzisiaj (4 października) jest Światowy Dzień Zwierząt. To dobry moment, żeby zatrzymać się nad sytuacją mieszkańca USA oraz anonimowej wiewiórki zza Wielkiej Wody. Ani człowiek, ani zwierzę nie są w idealnej sytuacji. Za to żadna ze stron nie jest narażona na wielkie straty. Na tym polega realizacja zasady: "żyj i pozwól żyć innym".

Bill Fischer mieszka w Północnej Dakocie i ma klasycznego amerykańskiego pikapa. Od 2013 roku co drugi rok znajduje w komorze silnika i błotnikami dziesiątki kilogramów orzechów włoskich.

Co drugi rok robi tak samo. Po stwierdzeniu oczekiwanego faktu pracowicie oczyszcza samochód z orzechów. W tym celu musi nie tylko wydobyć je z komory silnika, ale również zdjąć oba przednie błotniki.

Zdaniem wiewiórki są znakomitym schowkiem na jej zimowe zapasy. Amerykanin uzbierane orzechy później rozdane znajomym z Facebooka. Od pewnego czasu to już tradycja. W 2021 r. wiewiórka pobiła rekord i schowała w aucie aż 42 galony tych owoców.

Galon amerykański to 3,79 l, co oznacza, że wewnątrz samochodu było ponad 159 litrów orzechów! Bill Fischer uwiecznił je na fotografii w siedmiu sześciogalonowych wiadrach. Właściciel pikapa obserwuje działania wiewiórki od lat.

Wiewiórka pospolita z Północnej Dakoty zrobiła spiżarnię w pikapie

Dzięki temu wie, że należy do znanego w Polsce gatunku wiewiórki pospolitej. Mieszkaniec Dakoty nawet wie, w jaki sposób jego ruda sąsiadka wnosi orzechy do środka. Do komory silnika wchodzi od tyłu po podłużnicach ramy.

Można spytać, dlaczego Fischer, mając taką wiedzę, nic z nią nie robi. Do głowy przychodzą różne mniej lub bardziej humanitarne sposoby pozbycia się niechcianego bagażu, który na pewno nie pozostaje bez wpływu na stan techniczny samochodu.

Jego właściciel opowiada "The Washington Post", że owszem, próbował przeciwdziałać. W tym celu przestawił swojego Chevy Avalanche dalej od drzewa na ulicę, ale wiewiórka go znalazła. Na tym poprzestał.

Nie znamy opinii wiewiórki, ale pewnie też nie jest w pełni szczęśliwa. W końcu ktoś regularnie czyści jej spiżarnię z zimowych zapasów. Inna sprawa, że gromadzi ich zdecydowanie zbyt dużo jak na własne potrzeby.

W rezultacie mamy do czynienia z kompromisem, który z natury rzeczy nie jest sytuacją idealną dla żadnej ze stron. Ale z drugiej strony "wilk jest syty, a owca cała". Wiewiórka ma problem z aprowizacją, ale żyje i ma się dobrze.

A Bill Fischer ma dodatkowe zajęcie. Przy okazji nie tylko 4 października, ale na co dzień robi coś dobrego dla zwierząt oraz dla znajomych. Poza tym twierdzi, że ma do dyspozycji również inne auta. Dlatego nie przeszkadza mu aż tak bardzo, że gryzoń z sąsiedztwa zmienia jego pikapa w ruchomą piwniczkę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.