Zrobiłem test na Covid bez wysiadania z auta. To nie takie trudne ani straszne

Rok temu nikt by nie pomyślał, że ważną rzeczą, którą można zrobić bez wychodzenia z samochodu, będzie test na obecność koronawirusa. A jednak. Sprawdziliśmy, że nie taki wilk straszny, na jakiego wygląda.

Choroba Covid-19 jest wywoływana przez wirus SARS-CoV-2 potocznie zwany koronawirusem. Sprawdziłem czy nie jestem jego nosicielem przy pomocy testu wymazowego Real-Time RT PCR. Można to zrobić w jednym z punktów "drive-thru" zlokalizowanych w większych miastach w całej Polsce. Dla bezpieczeństwa i wygody całe badanie da się wykonać nie wysiadając z auta.

Stałem samochodem w kolejce do białego namiotu już o godz. 7:30, mimo że punkt otwiera się dopiero o 8 rano, bo spodziewałem się większej liczby chętnych. Jednak przede mną był tylko jeden samochód. Do godziny ósmej rano za moim ustawiły się dwa kolejne. Oprócz tego drugą kolejkę stworzyły cztery osoby, które przyszły na piechotę. Trochę zmarzłem ponieważ zgodnie z ustawą o ruchu drogowym nie można stać z uruchomionym silnikiem dłużej niż minutę.

Zobacz wideo

Z pewnością było mi znacznie cieplej niż ludziom stojącym na dworze. Tym bardziej, że ratowały mnie podgrzewany fotel i kierownica, które pozostały ciepłe jeszcze długo po wyłączeniu silnika. Oraz oczywiście radio umilające oczekiwanie na test.

Przed otwarciem stanowiska zacząłem się obawiać, że osoby pobierające wymazy do badania nie będą się w stanie zorientować, kogo obsłużyć najpierw. Niepotrzebnie. Trójka diagnostów, która przyjechała w białych kombinezonach, doskonale wiedziała co robić. Jeden z nich zajął się pieszymi, drugi zbierał dane od ludzi czekających w autach.

Test na koronawirusa 'drive-thru'Test na koronawirusa 'drive-thru' fot. ŁK

Pobranie próbki trwało krócej niż zebranie danych osobowych

Pięć minut po godzinie ósmej rano wjechałem samochodem pod namiot. Podałem swoje dane umożliwiające identyfikację próbki i powiadomienie mnie o wyniku badania: PESEL, nr telefonu itp. Chwilę później było po wszystkim.

Sympatyczna diagnostka pobrała wymaz z gardła oraz nosa przez otwarte okno samochodu używając do tego wacika na długim patyczku. W ogóle nie bolało, najpierw miałem odruch wymiotny, a potem połaskotało w nosie. Otrzymałem kartkę z naklejonym indywidualnym numerem i adresem internetowym, pod którym miałem później sprawdzić wynik swojego badania. Kichnąłem już po zamknięciu okna.

Wynik miał być dostępny w ciągu 24 godzin. Jednak już po 19:00 po podaniu daty urodzenia oraz otrzymanego numeru okazało się, że nie jestem nosicielem koronawirusa. Uff.

Ściągnąłem plik PDF z potwierdzeniem wyniku badania wykonanego metodą "przeprowadzania łańcuchowej reakcji polimerazy w czasie rzeczywistym (taka czynność kryje się pod terminem Real-Time RT PCR) w obecności starterów i sond komplementarnych do niezależnych regionów genomu koronawirusa SARS-CoV-2. Jako matrycy użyto RNA wyizolowanego z materiału pacjenta."

Czyli mnie. To jedyne, co zrozumiałem z opisu. Ale badanie było znacznie łatwiejsze niż się spodziewałem, a wynik dostępny szybko. Częściowo ponieważ nie było zbyt wielu chętnych do jego przeprowadzenia.

Ale moje wrażenia są pozytywne. Wprawdzie niestety musiałem wstać wcześnie rano, nie mogłem nic zjeść, ani nawet napić się wody, umyć zębów i wydmuchać nosa, bo to zmniejsza szanse na udane badanie. Jedyne co można zrobić, to przepłukać usta (ale nie gardło) przegotowaną wodą.

Poza tymi niedogodnościami cała procedura przebiegała sprawnie i była tak przyjemna, jak to możliwe w przypadku badania medycznego, które wymaga pobrania wymazu.  Poza tym mam na koncie nową nietypową rzecz zrobioną w aucie.

Test na koronawirusa 'drive-thru'Test na koronawirusa 'drive-thru' fot. ŁK

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.