Chciał spalić gumę Mercedesem-AMG, ale nie wiedział, że musi wyłączyć trakcję. Samochód doszczętnie spłonął [WIDEO]

Pewien Australijczyk chciał zaakcentować swój udział w weselnej kawalkadzie rytualnym "spaleniem gumy" swoim Mercedesem-AMG, tylko zapomniał, że nie umie tego robić. Mimo to próbował dotąd, aż tylna część samochodu zajęła się ogniem. Wkrótce później kompletnie spłonął.

Wydawałoby się, że wywołanie poślizgu napędowych kół w ponad 500-konnym samochodzie jest bardzo proste. Właściciel Mercedesa-AMG C 63 S Coupe z Sydney przekonał się, że nie do końca. Uczestniczył w weselu znajomego i chciał się pochwalić efektownym ruszeniem z miejsca. Najwidoczniej nie wiedział o tym, że przeszkodzi mu układ kontroli trakcji.

Tak długo próbował wprowadzić tylną oś w poślizg trzymając jednocześnie wciśnięte pedały gazu oraz hamulca, aż te ostatnie przegrzały się i samochód zaczął płonąć. Zamiast podziwu wywołał panikę innych uczestników wesela, którzy obserwowali jego wątpliwy wyczyn. Potem było jeszcze gorzej. Kierowca najadł się wstydu i naraził na wysokie koszty.

Film urywa się w momencie, w którym Mercedes-AMG zaczyna się nie tylko dymić, ale również palić. Nawet mały pożar auta może być trudny do ugaszenia podręczną gaśnicą. To przykład, że nie warto się popisywać.

Po pierwsze tak zwane palenie gumy nie świadczy o jakichkolwiek znaczących umiejętnościach prowadzenia samochodu. Po drugie nawet to trzeba umieć robić. Po trzecie obserwowanie kłębów dymu to wątpliwa przyjemność dla obserwujących, nawet jeśli się pochodzi tylko z opon.

Tym razem było inaczej. Film umieszczony na portalu Reddit wzbudził duże zainteresowanie. Jest pod nim ponad 1500 komentarzy. Z niektórych można się dowiedzieć, że samochód niemal całkowicie spłonął chwilę po nieudanym manewrze, pomimo interwencji ekipy strażaków, która szybko pojawiła się na miejscu.

25-letni właściciel wygrał Mercedesa-AMG C 63 S na loterii

Sprawa jest przykra tym bardziej, że zniszczeniu uległ znakomity samochód. Mercedes-AMG C 63 S Coupe ma niewiele wspólnego z najtańszymi wersjami klasy C. Pod jego maską umieszczono silnik V8 o poj. czterech litrów, mocy 510 KM i momencie obrotowym o wartości 700 Nm. Jest przekazywany na tylną oś za pośrednictwem 9-stopniowej automatycznej skrzyni biegów.

Tak wyposażony Mercedes-AMG bez trudu traci przyczepność tylnych kół, jeśli właściciel wie, jak to robić. Poza tym rozpędza się do 100 km/h w czasie 3,9 sekundy i rozwija prędkość maksymalną 280 km/h. Jest drogim i rzadkim autem, które w przyszłości stanie się cenionym klasykiem, jeśli tylko przetrwa eksploatację.

Właścicielem tego egzemplarza Mercedesa-AMG C 63 S jest 25-latek, który wygrał go na loterii zorganizowanej przez australijski automobilklub LMCT+ w maju 2020 roku. Zbyt długo nie cieszył się nowym autem. Na szczęście jemu, dwóm pasażerom, ani widzom nic nie stało.

 

Stracił drogie auto i to nie koniec jego kłopotów. Policja Nowej Południowej Walii postawiła mu zarzut niebezpiecznej jazdy i w marcu 2021 r. musi stawić się na rozprawę w sądzie. Jej skutki mogą być bardzo kosztowne.

Informacje zamieszczone na Reddit potwierdza komentarz na fanpage'u australijskiej drogówki. Policja przypomina również, że zniszczony samochód był wart ponad 100 tys. dolarów. W Polsce ceny tego modelu zaczynają się od ponad 450 tys. zł.

Można powiedzieć: łatwo przyszło, łatwo poszło, ale utrata samochodu czasem jest najmniejszym ze zmartwień lekkomyślnego właściciela. Potwierdzają to setki podobnych filmów zamieszczonych w internecie.

Jak się okazuje nie tylko jazda w poślizgu, ale nawet kolokwialnie "palenie gumy" może stanowić wyzwanie, któremu nie każdy sprosta. Tym razem próba zakończyła się pożarem. Następnym samochód może ruszyć, a kierowca stracić nad nim kontrolę i zrobić komuś krzywdę. Przykro patrzeć na taki brak szacunku dla innych ludzi oraz mechanicznego majstersztyku, jakim jest Mercedes-AMG C 63.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.