Przed rokiem EDWARD cieszył się w polskich mediach dużym zainteresowaniem. Z powodu tragicznego wyniku Polski. Co kryje się pod tą nazwą? Europejski dzień bez śmiertelnego wypadku drogowego - European Day Without A Road Death. W tym dniu w 2019 r. w Polsce na drogach zginęło aż osiem osób. Bylibyśmy niechlubnym liderem, ale bardzo słaby wynik odnotowali jeszcze Francuzi (dziewięć śmiertelnych ofiar), którzy zwykle w podobnych zestawieniach plasują się gdzieś w środku stawki. Tradycyjnie o miano najniebezpieczniejszego kraju rywalizowali z nami Rumuni (siedem ofiar śmiertelnych). Co ciekawe, Bułgarzy postanowili tym razem "nie chwalić" się swoim wynikiem i nie podali danych ze swoich dróg.
W krajach biorących udział w akcji zginęły tego dnia 52 osoby. W 11 nie odnotowano ani jednego śmiertelnego wypadku. To oczywiście znacznie mniejsze od nas państwa (np. Litwa, Dania, Estonia czy Cypr), ale Polska wypada bardzo źle także na tle większych ludnościowo krajów. W Niemczech zginęły dwie osoby, w Hiszpanii - jedna, w Wielkiej Brytanii i Włoszech - po trzy. Przypomnijmy, w mniejszej Polsce - aż osiem.
EDWARD powraca w tym roku z nową nazwą. Akcja nazywa się teraz ROADPOL Safety Days i pokrywa się z trwającym od 16 do 22 września Europejskim Tygodniem Mobilności. Celem kampanii jest zredukowanie liczby ofiar śmiertelnych w ruchu drogowym, tak aby przynajmniej jednego, wyznaczonego dnia, np. w Polsce 18 września, nie było ich w ogóle.
- Corocznie podczas jednego wrześniowego dnia organizowane są kampanie informacyjne, by uświadomić uczestnikom ruchu drogowego, że każdy z nich może dzięki niewielkim zmianom w swoim zachowaniu na drodze poprawić bezpieczeństwo własne oraz innych uczestników. Działania te są adresowane zarówno do kierowców, pasażerów, rowerzystów, motocyklistów, jak i pieszych - komentuje Anna Zielińska z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS.
Cały dzień możemy się spodziewać wzmożonych kontroli policyjnych. Służby stawiają na kaskadowe pomiary prędkości. Polega on na prowadzeniu kontroli na tej samej drodze, w tym samym czasie, ale w różnych miejscach przez patrole ustawione kolejno po sobie na często niezbyt długim odcinku drogi. To sposób na kierowców, którzy widząc policjantów, zwalniają do dozwolonej na danej drodze prędkości, a po minięciu radiowozu od razu przyspieszają. Kaskadowy pomiar prędkości sprawia, że taka osoba jest łapana na kolejnej, rozstawionej kawałek dalej kontroli.
Polskie drogi od wielu lat znajdują się w czołówce najniebezpieczniejszych w Unii Europejskiej. I choć z roku na rok nasze bezpieczeństwo się poprawia, to wciąż nasz kraj zaznaczany jest w podobnych zestawieniach na czarno lub czerwono. Według unijnych danych, w Polsce w wypadkach w przeliczeniu na milion mieszkańców ginie 76 osób rocznie. Niebezpieczniej jest w Rumunii (96) oraz Bułgarii (88). Ostatnio udało nam się nieznacznie przeskoczyć Łotwę (78). Miejsce Polski poprawiło także dołączenie do wspólnoty Chorwacji, gdzie w przeliczeniu na milion mieszkańców rocznie ginie 77 osób.
Nie przesadzamy z tym czarnym kolorem. Tak wygląda opublikowana w tym roku przez Parlament Europejski mapa "Bezpieczeństwo na drodze w UE":
Głównym celem EDWARD-a, teraz przemianowanego na ROADPOL Safety Days, jest realizacja "wizji zero" - zero osób ciężko rannych i ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych w Europie. Najpierw w jednym konkretnym dniu, a docelowo - w ogóle. Są kraje, w których drogi są na tyle bezpieczne, że ta wizja wcale nie wydaje się tak odległa i absurdalna jak nad Wisłą.
- Niestety dotychczas nie udało się osiągnąć istotnego spadku liczby ofiar w dniach wzmożonych działań nadzorczych i edukacyjnych, choć zdarzają się dni na polskich drogach bez ofiar śmiertelnych. I choć cel jest bardzo trudny, to jednak możliwy do osiągnięcia - przekonuje Anna Zielińska z ITS. Mamy nadzieję, że nagłośnienie akcji zwiększy świadomość polskich kierowców. Na bezpieczeństwo na drogach wpływ ma każdy z nas. I dopóki nie zmienimy swojego podejścia do przepisów i prędkości, to nic się nie poprawi.