Szóste wcielenie Colta pojawiło się w ofercie w 2004 roku, po czterech latach przechodząc nieznaczną modernizację i kończąc rynkowy byt w 2012. W palecie znalazł się trzy i pięciodrzwiowy hatchback oraz jeszcze mniej popularna odmiana ze stalowym, składanym dachem. Spójnie zaprojektowane nadwozie przyzwoicie zabezpieczono przed korozją, jednak kondycja karoserii w dużej mierze zależy od warunków przechowywania auta. Ze względu na bardzo ograniczoną podaż części nadwoziowych, warto cyklicznie kontrolować jego stan i poprawiać zabezpieczenie. Użytkownicy zwracają uwagę na delikatny, podatny na zarysowania lakier. W zależności od wybranego wariantu, nadwozie mierzy 381 lub 394 cm długości. Rozstaw osi wynosi 250 cm.
Wnętrze to typowa, japońska wizja ergonomii i prostoty. Wszystkie przyrządy są na swoim miejscu. Niestety, przednie fotele dla wysokich osób są po prostu za małe, co przy dłuższej jeździe powoduje pewien dyskomfort. Oczywiście, tworzywa są twarde i podatne na zarysowania, jak w większości azjatyckich konstrukcji sprzed dwóch dekad. Wytrzymała jest za to tapicerka. W kwestii przestronności Colt VI prezentuje niezły poziom, a kanapę można przesuwać lub nawet wyjąć. Na liście wyposażenia dodatkowego widniała „pełna elektryka”, automatyczna klimatyzacja, prosty komputer pokładowy i podstawowe systemy bezpieczeństwa. Minus za niewielki bagażnik – 214 litrów w 5-drzwiowym hatchbacku.
Ogromną zaletą Colta są proste jednostki napędowe. Wolnossące, benzynowe 1.1, 1.3 i 1.5 generują 75, 95, 109 KM, korzystając z wielopunktowego wtrysku paliwa. Po latach mechanicy nie wspominają o typowych bolączkach tych konstrukcji. Okazjonalnie przypominają o sobie przewody wysokiego napięcia, cewki i zawór recyrkulacji spalin. Ze względu na wysokie ceny części zamiennych, koszt wymiany rozrządu oscylować będzie wokół 800 złotych. Na dużo większe wydatki serwisowe musimy być przygotowani kupując topową odmianą z silnikiem 1.5 Turbo o mocy 150-197 KM. Ceny elementów eksploatacyjnych są jeszcze wyższe, a do tego dochodzi jeszcze bardzo ograniczona ich dostępność. To samo dotyczy 90-konnego diesla 1.5 opracowanego przez Mercedesa. Póki nie wymaga typowych dla nowoczesnych ropniaków interwencji mechanicznych, sprawuje się bez zarzutu, przekonując niskim spalaniem i rozczarowując przeciętną kulturą pracy.
Trwały jest również układ jezdny - z przodu oparty na kolumnach McPhersona, z tyłu na belce skrętnej. Okazuje się trwałe, choć w kwestii komfortu akustycznego pozostawia trochę do życzenia. Trzeba się natomiast liczyć z ewentualnymi usterkami manualnych skrzyń biegów, w których po latach dochodzi najczęściej do zużycia linek.
Miejska propozycja Hondy nigdy nie zagroziła europejskim modelom segmentu B, sprzedając się w znikomych ilościach. Na rynku wtórnym natomiast godne polecenia egzemplarze miejskiego Jazza znikają w okamgnieniu. Warto dodać o niskiej utracie wartości japońskiego mieszczucha. Druga generacja globalnego modelu produkowana była w wielu zakładach marki od 2007 do 2014 roku. Auto zbudowano z wykorzystaniem płyty podłogowej znanej z poprzednika, z którego nowsza konstrukcja czerpie także w kwestii designu. Karoserię odświeżono, nadając kształt zbliżony do mikrovanów. Istotnie poprawiono też jakość zabezpieczenia antykorozyjnego. Dynamicznie narysowana sylwetka zaskakująco trafia w gusta Pań oraz emerytów lubujących się w tym modelu. W stosunku do Colta, wymiary są zbliżone. Auto jest nieco krótsze (390 cm) i szersze (170 cm). Identyczny jest natomiast rozstaw osi – 250 cm.
Proporcje nadwozia rodem z minivana przekładają się wprost na przestronność. Zarówno na fotelach jak i kanapie, wygodnie usiądą dwie dorosłe osoby. Innowacyjny system składania drugiego rzędu (Magic Seats) daje przekonujące rezultaty. Oparcie możemy zarówno położyć, jak i podnieść samo siedzisko – w efekcie uzyskujemy przestrzeń chociażby zdolną pomieścić zmywarkę lub pralkę. Kabinę wykonano z dbałością o jakość montażu. Mimo, że wykorzystane materiały są twarde, po latach eksploatacji okazują się odporne na użytkowanie. Lista opcji wyposażeniowych Hondy Jazz II zawiera między innymi elektrycznie sterowane szyby i lusterka, automatyczną klimatyzację, komputer pokładowy, radio i systemy bezpieczeństwa aktywnego. Bagażnik mieści od 375 do 883 litrów.
Paleta jednostek napędowych składa się wyłącznie z czterocylindrowych, wolnossących silników benzynowych, oraz ciekawego wariantu hybrydowego. Do wyboru mamy jednostki zasilane wielopunktowym wtryskiem paliwa – 1.2, 1.3 i 1.4 o mocy 90-100 KM. Hybrydowy Jazz 1.3 IMA dysponuje 88-konnym motorem benzynowym i niewielkim elektrycznym o mocy 14 KM – zestaw ten pokazuje swoje oszczędne oblicze tylko w ruchu miejskim, gdzie bez trudu obniżymy spalanie poniżej 5 jednostek na 100 km. Benzynowe agregaty autorstwa Hondy wymagają tylko okresowych wymian oleju i cyklicznych kontroli. Poważne usterki wynikają z zaniedbań dokładane instalacji gazowej, długiego postoju i fatalnej obsługi serwisowej. Wymiana rozrządu to koszt około 700-800 złotych. Warto też pamiętać o cyklicznej regulacji luzu zaworowego (150 zł).
W zależności od wersji silnikowej, moc przenoszona jest na przednie koła za pośrednictwem pięcio lub sześciostopniowej przekładni manualnej. Jak przystało na Hondę, takie rozwiązanie sprawdza się nad wyraz dobrze. W odmianie hybrydowej zastosowano skrzynię bezstopniową. Podobnie jak w Colcie, układ jezdny oparto na kolumnach McPhersona i belce skrętnej. To tanie, kompaktowe i popularne rozwiązanie pozwala utrzymać niezły komfort, precyzję prowadzenia i rozsądne koszty użytkowania. W przypadku Jazza musimy zapomnieć o jakichkolwiek sportowych aspiracjach.
Szóste wcielenie Colta oferuje zadowalającą podaż na rynku wtórnym. Liczba egzemplarzy z dieslem stanowi margines. I dobrze, że znacznie lepiej i bezpieczniej postawić na benzynę. Za auta z początku produkcji z klimatyzacją trzeba zapłacić około 6-7 tysięcy zł. Dobrze wyposażony samochód z końca rynkowej obecność jest dwa razy droższy
Jako nowy pojazd, Honda była wyraźnie droższa od Mitsubishi. Wyższe ceny pośród ogłoszeń wynikają też z lepszej wartości rezydualnej. Sporo jest aut sprowadzonych, ale też trafiają się z krajowej dystrybucji. Za model z początku rynkowej kariery trzeba zapłacić 14-17 tysięcy zł. Co ważne, w obu przypadkach nietrudno znaleźć samochody z przebiegiem rzędu 70-100 tysięcy kilometrów.
Biorąc pod uwagę łatwość późniejszej odsprzedaży i niższą utratę wartości, to Honda wydaje się lepszym wyborem, gwarantującym przy okazji spokój użytkowania ograniczający się do czynności obsługowych. Jazz oferuje też bardziej przestronne wnętrze i wyższy poziom funkcjonalności. Colt cechuje się trochę lepszymi właściwościami jezdnymi i równie udanymi silnikami benzynowymi. Jeśli znajdziemy wersję z doładowaniem, zagwarantuje sporo radości podczas połykania ciasnych zakrętów. Kolejny plus za atrakcyjną cenę.