Poszukując auta stworzonego dla rodziny, wielu kierowców godzi się z zakupem auta, którego charakterystyka prowadzenia mocno odbiega od standardów znanych z klasy kompaktowej lub średniej. Wyjątkiem od tej reguły jest Ford S-Max pierwszej generacji produkowany od 2006 do 2014 roku w belgijskich zakładach marki. Europejski minivan Forda opracowany został z wykorzystaniem architektury Forda Mondeo trzeciej generacji.
Podobnie jak w Mondeo, stonowane nadwozie zostało wzorowo zabezpieczone przed korozją. Jedyne zastrzeżenia możemy mieć do nielakierowanych, płowiejących elementów. Poza tym, auto dzielnie znosi trudy codziennej eksploatacji. Po latach wciąż wygląda całkiem świeżo i ciekawie. Istotne, że to jeden z dwóch minivanów w historii, które zdobyły tytuł w prestiżowym plebiscycie na Samochód Roku. S-Max zgarnął statuetkę w 2007.
>>> TRWA PLEBISCYT THE BEST OF MOTO. ZAGŁOSUJ NA SAMOCHÓD ROKU MOTO.PL I WYGRAJ NOWĄ HONDĘ CIVIC <<<
Ford nie jest klasycznym minivanem, ale też nie ma rozmiarów vana. Podobnie jak francuski rywal, wpisuje się między segmenty. Co nie zmienia faktu, że nadwozie jest całkiem okazałe. Zwłaszcza, gdy osadzimy je na 18-calowych obręczach i znajdziemy egzemplarz z wieloma dodatkami podnoszącymi atrakcyjność sylwetki. Sporej, bowiem S-Max mierzy 477 centymetrów długości, 188,5 szerokości i 166 wysokości. Rozstaw osi wynosi 285 cm.
>>> Osoby wycinające filtry DPF w swoich samochodach, często nie myślą, że w ten sposób trują przede wszystkim siebie i swoich bliskich
Wnętrze gwarantuje komfortowe warunki dla pięciu dorosłych osób wraz z bagażem. Awaryjnie mamy do dyspozycji dwa siedziska rozkładane w bagażniku. W takich warunkach pasażer przetrwa krótką podróż. Poza tym, po ich rozłożeniu bagażnik praktycznie znika. Przy dwóch rzędach, jego pojemność do dachu wynosi aż 855 litrów. Po ich złożeniu, możliwości przewozowe rosną do imponujących 2100 litrów.
Materiały zastosowane do wykończenia kabiny prezentują jakość znaną z klasy średniej. Tworzywa zmontowano solidnie, zaś tekstylia okazują się trwałe i łatwe w czyszczeniu. Stosunkowo niska jak na rodzinne auto pozycja za kierownicą przypadnie do gustu wielu kierowcom. W kwestii wyposażenia dodatkowego, często możemy liczyć na skórzaną tapicerkę, „pełną elektrykę”, automatyczną klimatyzację regulowaną w dwóch strefach, fabryczne nagłośnienie Sony, okno dachowe, czy systemy aktywnego bezpieczeństwa.
Spośród dostępnych silników benzynowych, mechanicy zgodnie polecają dwie propozycje. Czterocylindrowa konstrukcja Forda 2.0 o mocy 145 KM to minimum do ciężkiego S-Maxa. Pochodzi jeszcze z drugiej generacji Mondeo. Jest bezproblemowa, dopóki nie postanowimy zamontować instalacji gazowej. Regularne wymiany oleju i napędu rozrządu wystarczą do
zachowania pełnej sprawności przez długie lata. Ciekawą alternatywę stanowi pochodzący z Volvo pięciocylindrowy 2.5 Turbo o mocy 220 KM. Jest paliwożerny, odwdzięcza się jednak wytrzymałością i wzorowo współpracuje z LPG. Koszt wymiany rozrządu oscyluje wokół 900 złotych. Przy okazji liftingu w 2010, wprowadzono nowoczesną, doładowaną jednostkę 2.0 Ecoboost o mocy 203-240 KM korzystającą z bezpośredniego wtrysku paliwa. Mocny motor ma koło dwumasowe i cechuje się znacznie wyższym stopniem zaawansowania, co przekłada się na koszty serwisowe.
Wśród silników diesla, uwagę przykuwają opracowane przez PSA jednostki 2.0 i 2.2 TDCI o mocy 140-163 i 175-200 KM. Wyposażone we wtrysk bezpośredni common-rail i turbosprężarkę, zapewniają dobre osiągi i niskie zużycie oleju napędowego. Zależnie od rynku przeznaczenia, producent stosował także filtr cząstek stałych. Jego serwisowe czyszczenie to koszt około 600 złotych. Regeneracja turbosprężarki i wtryskiwaczy to wydatek odpowiednio 1800 i 600 złotych za sztukę.
Pochodzący z Mondeo wielowachaczowy układ jezdny jest gwarantem nie tylko pewnych właściwości jezdnych ale i wysokiej trwałości. Opcjonalnie, producent oferował automatyczną, dwusprzęgłową przekładnię PowerShift o sześciu przełożeniach. Wymiana kompletu sprzęgieł to wydatek w wysokości około 7 tysięcy złotych.
Ford nie narzekał na brak popularności, co przekłada się na rynkową ofertę. Większość egzemplarzy pochodzi z prywatnego importu, choć zdarzają się równiej krajowe rodzynki. W tej klasie dominują diesle i dobrze, bo 2-litrowe propozycje francuskiego autorstwa współgrają z dynamicznym charakterem S-Maxa. Za średniej klasy minivana z początku produkcji trzeba zapłacić 17-18 tysięcy złotych. Wersja po liftingu to wydatek rzędu 35-40 tysięcy.