To obecnie najmocniejsze, wysokoprężne pickupy na polskim rynku. Żaden z pozostałych producentów nie oferuje tego typu pojazdu z 3-litrowym dieslem. A szkoda, bo mimo wyższej ceny potrafią dać naprawdę zdecydowanie więcej frajdy podczas codziennej eksploatacji. O ile Amarok jest już na rynku kilka lat, o tyle Mercedes to nowicjusz.
Pierwsza i jak na razie jedyna generacja Amaroka pojawiła się w Europie w 2010. Rok wcześniej auto zadebiutowało w Ameryce. W 2012 uruchomiono produkcję w zakładach koncernu w Hanowerze i właśnie stamtąd niemiecki pickup trafia do Polski. Ma 525,5 centymetra długości, 194,5 szerokości i 183,5 wysokości. Rozstaw osi wynosi 309,5 cm. Nadwozie ma kanciaste kształty i zostało osadzone na seryjnych dla specyfikacji Aventura 20-calowych obręczach ze stopów lekkich. Standardowe są również biksenonowe reflektory i przyciemnione szyby boczne. Ciekawym dodatkiem jest srebrny, tylny zderzak, a także rurowe progi.
Mercedes nie jest autorską konstrukcją. Klasa X opiera się na podzespołach z Nissana Navary. Podobieństwo widać przede wszystkim patrząc na auto z boku i z tyłu, gdzie przetłoczenia blach są niemal tożsame. Identyczne są też klamki, ale zupełni inny front pojazdu. Niemcy postanowili upodobnić swój model do pozostałych w gamie. Dzięki temu, mamy do dyspozycji w pełni diodowe reflektory, 19-calowe felgi o ciekawym wzorze, a także wydatne relingi utrzymane w srebrnej tonacji. Niemiecki pickup jest o 8,5 centymetra dłuższy, o 2,5 węższy i o 1,5 niższy. Rozstaw osi wynosi imponujące 315 centymetrów.
Amarok z dwulitrowym dieslem zaspokoi potrzeby mniej wymagających kierowców. Dla tych ze sportowym pazurem i ochotą na autostradowe wyścigi radzimy dołożenie jednego litra. 6-cylindrowe 3.0 TDI generuje 258 koni mechanicznych i 580 Nm w zakresie 1400-3200 obr./min. Co ciekawe, podczas mocnego dociskania gazu pojawia się overboost. To dodatkowy zastrzyk 14 KM. Potężną moc przenosi na cztery koła 8-stopniowa przekładnia hydrokinetyczna. Tiptronic nie jest tak szybki jak DSG, ale potrafi opanować znacznie większe pokłady momentu obrotowego. Tych w Amaroku nie brakuje, co czuć na asfalcie. Auto ochoczo współpracuje z prawą nogą kierowcy zarówno podczas startu, jak i wyprzedzania na drogach krajowych. Mocy nie brakuje właściwie w żadnym zakresie prędkości obrotowej. Potwierdzają to suche dane. Sprint do setki trwa zaledwie 7,6 sekundy, a wskaźnik szybkościomierza zapędza się do 205 km/h.
Zestaw napędowy Amaroka potrafi dać sporo frajdy. Motor cechuje się dość szorstką charakterystyką pracy, ale nie brak mu tchu, także z kompletem pasażerów i ładunkiem na pace. Dobre osiągi zaskoczą niejednego kierowcę auta osobowego. VW jest dynamiczny nie tylko w mieście, lecz również na autostradzie. Wskazówka prędkościomierza żwawo zapędza się do 180 kmh, by na ostatniej prostej nieco zwolnić. Względem Mercedesa, pickup z Wolfsburga jest trochę sztywniejszy, co przekłada się na lepszą stabilność w zakrętach. Ma też dość mocno wspomagany układ kierowniczy, ale wciąż bardziej precyzyjny w stosunku do konkurenta. Na nierównościach wyraźniej podskakuje, zwłaszcza bez obciążenia, ale taka uroda większości wołów roboczych z
resorami piórowymi przy tylnej osi. Zużycie paliwa w mieście waha się między 13 a 17 litrów. W trasie można zejść do 8,5, a na autostradzie do 11 litrów.
Mercedes ma bardzo zbliżone parametry. 3-litrowy diesel generuje 258 KM i 550 Nm w zakresie 1400-3200 obr./min. Diesla sprzężono z automatyczną, 7-stopniową przekładnią. Wysokoprężne serce brzmi przyjemniej, ale cechuje się trochę gorszymi wartościami przyspieszeń. Mimo, że pierwsza setka pojawia się na liczniku zaledwie o 0,3 sekundy później, to Klasa X wydaje się subiektywnie wolniejszym pojazdem. Mniej ochoczo reaguje na dociskanie gazu i ma odmienną charakterystykę zawieszenia. W tym przypadku Niemcy postawili na wyższy komfort obniżający pewność prowadzenia w zakrętach. Dzięki temu, auto lepiej radzi sobie z tłumieniem nierówności, a rozleniwiony układ kierowniczy nie zachęca do wykonywania dynamicznych manewrów. Wolniej działa też 7-stopniowy automat. Potrafi za bardzo przeciągnąć silnik na obrotach. Gorzej też wypada zużycie paliwa. W każdych warunkach niemieckie auto potrzebuje około litra więcej.
W mieście Mercedes cechuje się gorszą zwrotnością. Wpływ na to ma na pewno o 10 centymetrów dłuższe nadwozie. Operowanie kierownicą wymaga też więcej siły. To także typowe cechy Nissana Navary. Szkoda, że niemieccy inżynierowie nie włożyli więcej wysiłku w przygotowanie własnego pickupa. Mają w końcu świetny warsztat i bogatą tradycję w budowaniu zarówno sportowych, terenowych, jak i ultrakomfortowych samochodów. Z drugiej strony, taka charakterystyka ma też swoje dobre strony. Klasę X świetnie wyciszono i odseparowano kabinę od dźwięków dobiegających spod podwozia. W terenie zapewnia wyraźnie więcej komfortu względem Amaroka.
W kwestii właściwości terenowych, oba auta dysponują stałym napędem na obie osie z rozkładem mocy na poziomie 40:60. W Volkswagenie mamy w pełni automatyczną regulację i tylko ręcznie włączaną blokadę tylnego dyferencjału. Jest też asystent zjazdu utrzymujący prędkość na poziomie 5 km/h. Kąt natarcia Amaroka wynosi 29 stopni, zejścia 18, a rampowy 15,6. Prześwit to przyzwoite 19,2, a głębokość brodzenia 50 centymetrów.
Mercedes ma bardziej zaawansowany napęd i centymetr więcej prześwitu. Potrafi też brodzić w wodzie o głębokości 60 cm. Użytkownik Klasy X może wybrać tryb 4H, gdzie rozkład momentu obrotowego wynosi 50:50. Moduł 4L oznacza załączenie reduktora. Przy takich parametrach wystarczy założyć opony terenowe, by wykazać większą dzielność w trudnym warunkach w stosunku do VW. Ponadto, pickup ma lepsze wartości poszczególnych kątów. Natarcia wynosi 29 stopni, zejścia 20, a rampowy 20,4.
W kabinie Amaroka znajdziemy zestaw elementów z różnych modeli koncernu. Niemniej, całość jest uporządkowana i kanciasta, jak sylwetka auta. Fotele Ergoactive wyposażono we wszechstronną regulację i wysuwaną część udową. Elektryka pozwala szybko dopasować odpowiednią pozycję za kierownicą. Oparcia są dość sztywne i bardzo przyzwoicie trzymają ciało w zakrętach. Z tyłu natomiast jest ciasno. Kanapa została ustawiona zbyt pionowo. Zabraknie też miejsca na nogi wysokim osobom. Projekt kokpitu nawiązuje do Golfa VI. Jest prosty i logiczny. Wykonany z twardych materiałów, choć kieszenie w boczkach drzwiowych wyłożono miękkim materiałem. Tego w Mercedesie nie doświadczymy. Na pokładzie jest też sporo schowków. Ten przed lewarkiem automatycznej skrzyni zmieści telefon i portfel. Przed obszernym i wygodnym podłokietnikiem wygospodarowano przestrzeń na dwa uchwyty na kubki.
W kwestii elektronicznych udogodnień, możemy liczyć na dwustrefową klimatyzację automatyczną, tempomat, gniazdo USB, a także wielofunkcyjną kierownicę i zestaw multimedialny obsługujący
Apple CarPlay. W stosunku do pozostałych modeli VW jest przestarzały, ale intuicyjny w codziennym użytkowaniu i szybko reagujący na polecenia kierowcy. Obsługuje nawigację, kamerę cofania i współpracuje z zewnętrznymi nośnikami pamięci.
W Mercedesie wygospodarowano zdecydowanie więcej przestrzeni w drugim rzędzie. Kanapa jest wygodniejsza, a oparcie ustawione pod większym kątem względem siedziska. Fotele natomiast nie zostały tak dobrze wyprofilowane, a sama pozycja za kierownicą jest mniej wygodna. Mają też mniejsze możliwości regulacji. Dziwi brak regulacji wolantu w dwóch płaszczyznach – tylko na wysokość. Autorskie, niemieckie są okrągłe nawiewy, efektowne listy ozdobne, a także umieszczony na szczycie ekran zaawansowanego systemu mutlimedialnego. Zawiadujemy nim z pozycji pokrętła i gładzika przed lewarkiem automatycznej przekładni. Układ oferuje szersze możliwości w stosunku do konkurencyjnego, montowanego w VW, ale wymaga więcej cierpliwości. Cechuje się też lepszą grafiką i widokiem kamery 360 stopni.
Szkoda, że Niemcy zdecydowali się na przeniesienie panelu klimatyzacji i wielu innych przełączników z Nissana. Brakuje też większych schowków i uchwytów na napoje. Za krótki jest również podłokietnik. Dobre natomiast wrażenie sprawiają tworzywa w górnej części deski rozdzielczej i na boczkach. Są miękkie i przyjemne w dotyku. Pozostałe za to twarde i trochę tandetne.
Amarok w najbogatszej specyfikacji Aventura kosztuje 196 200 złotych netto. Niemal wszystko ma w standardzie, a największej dopłaty wymaga efektowny lakier Ravenna Matte (10 tysięcy złotych). Cennik Mercedesa otwiera kwota 179 500 netto. Jak przystało na markę premium, za wiele opcji musimy w tym przypadku dopłacić. Bogata, finalna konfiguracja wymaga dołożenia około 40 tysięcy zł netto.
Te dwa modele pokazują, że także roboczy segment potrafi mieć różne oblicza. Amarok pewnie zachowuje się na asfalcie, ma lepszą dynamikę, wygodniejsze fotele i finalnie niższą cenę. Jest bardziej przyjazny podczas codziennej eksploatacji. Mercedes jest rozleniwiony, przez co mniej precyzyjny na drodze. Trochę więcej pali, ale odwdzięcza się lepszymi właściwościami terenowymi, wyższym komfortem jazdy i dodatkami, których próżno szukać w Volkswagenie.