Takiego modelu Toyota jeszcze nie miała. Czy zupełnie nowy C-HR+ zrobi furorę na rynku?

Koniec z nudnym nazewnictwem i językowymi łamańcami. Toyota wraca do korzeni i stawia na dobrze znane modele. Ale niech was nie zmyli najnowsza Toyota C-HR+. Okazuje się, że ze zwykłą hybrydową C-HR nie ma prawie nic wspólnego.

Toyota to tylko hybrydy? Niekoniecznie. Zależnie od modelu wciąż można trafić na diesla albo wodorową konstrukcję. A co w przypadku jednego z najchętniej kupowanych modeli Toyoty w Europie? Okazuje się, że zwykły hybrydowy napęd oraz wersja plug-in to za mało. Japończycy przygotowali coś ekstra. I tak oto powstała nowa Toyota C-HR+.

Zobacz wideo Oto nowa Toyota C-HR+. Takiego modelu jeszcze nie było!

To zdumiewające, ale Toyota C-HR niewiele ma wspólnego z najnowszą C-HR+. Jak to możliwe? Cóż, Japończycy sięgnęli po inną platformę (e-TNGA). A to podstawa, na której zbudowano takie modele jak Lexus RZ, Subaru Solterra czy Toyota bZ4X. Innymi słowy, Toyota zafundowała sobie elektryczną C-HR. Ale nie jest to prosta przeróbka na auto z dużą baterią. C-HR+ jest wyraźnie większy od pierwowzoru i na żywo prezentuje się znakomicie. Nadwozie mierzy 4,52 m długości (zwykły C-HR to 4,36 m) a rozstaw osi zwiększono z 264 cm aż do 275 cm (więcej niż w ostatniej Toyocie Avensis). To widać i czuć!

Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Tomasz Okurowski
Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Tomasz Okurowski

Okurowski siada za Okurowskim w nowej Toyocie

Gdy wsiadłem do środka to przekonałem się, że miejsca jest wyraźnie więcej (dotyczy to także bagażnika o relatywnie niedużej pojemności 416 l). Gdy już znalazłem optymalną pozycję za kierownicą (cyfrowy kokpit z ekranem 14" w konsoli) to wówczas usiadłem z tyłu (koniec z uczuciem klaustrofobii przez wysoką linię okien w spalinowej wersji). Ot, taki test siadania Okurowskiego za Okurowskim. I cóż się okazało? Z tyłu zmieściłem się bez problemu. Ale do pełni szczęścia jeszcze nieco brakowało. Siedzisko kanapy umieszczono nisko, przez co uda nie miały wystarczającego podparcia (typowa cecha wielu aut elektrycznych z podniesioną podłogą, by zmieścić akumulatory). Na dłuższym dystansie może być zatem niewygodnie. Szkoda. Ale na pocieszenie pozostaje jedno. Wreszcie koniec tandetnych tworzyw w Toyocie! W wystawowym egzemplarzu materiały były bardzo przyzwoitej jakości. To jeszcze nie poziom Lexusa, ale postęp jest widoczny i wyczuwalny.

Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Toyota
Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Toyota

Skoro to elektryczna Toyota C-HR to łatwo o wniosek, że pewnie Japończycy poszli drogą na skróty i sięgnęli po dość przeciętną technikę z dobrze znanej Toyoty bZ4X. Nic bardziej błędnego! Tu wszystko jest nowe. Zapożyczeń z pierwszych elektryków nie ma. Miłośnicy aut na prąd mogą zatem odetchnąć z ulgą.

Napęd na przód i AWD. Nawet 600 km i 343 KM

A co z techniką? Nowa Toyota C-HR+ trafi na rynek z dwoma wersjami napędów. To już pewne. Ten słabszy to wersja z napędem na przód, silnikiem o mocy 167 KM i akumulatorem NMC o pojemności 57,7 kWh. Zasięg? To jeszcze tajemnica. Będzie także C-HR+ z większą baterią. A właściwie to dwie wersje z akumulatorem o pojemności 77 kWh (netto będzie ok. 72 kWh). Czyli? Jedna z nich to przednionapędowa o mocy 224 KM. Druga zaś to odmiana AWD z dwoma silnikami o łącznej mocy 343 KM. Maksymalny zasięg? Toyota wspomina tylko o możliwości pokonania do 600 km. Więcej szczegółów jednak nie zdradzono.

O ładowaniu także zaskakująco oszczędnie. Okazuje się, że maksymalna moc to 150 kW. Standardowa ładowarka pokładowa to 11 kW, a opcjonalna to zaś 22 kW. Znamienne, że bez względu na wersję użytkownik skorzysta z jednego z dwóch trybów przygotowania akumulatora do ładowania. Może to wymusić ręcznie poprzez ekran radia multimedialnego lub uruchomić wbudowaną nawigację, by poprowadziła do wskazanej stacji. Wówczas automatyka zadba o właściwą temperaturę baterii. Inżynierowie wspomnieli przy tym, że wstępne przygotowanie obejmuje jedynie podgrzanie. Nie ma zaś opcji schłodzenia akumulatora po letniej i dość forsownej jeździe (np. autostradą).

Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Jeroen Peeters
Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Jeroen Peeters

Aż do 10 lat gwarancji na akumulator Toyoty. No i wabik: milion km

Na informacje o cenach nowej Toyoty C-HR+ jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Ale gwarancja jest już znana. Standardowa trwa 8 lat (limit 160 tys. km) dla baterii (zachowa co najmniej 70 proc. pojemności). Opcjonalna to zaś wydłużenie gwarancji na akumulator do 10 lat i miliona km (świetny chwyt marketingowy), o ile nabywca będzie odwiedzał ASO co roku na kontrolę.

Wybierasz się już do salonu po nową Toyotę C-HR+? Nie śpiesz się. Auto pojawi się na wybranych rynkach dopiero pod koniec roku. W Polsce spodziewana jest zaś najwcześniej w pierwszym kwartale 2026 r. To akurat nie powinno dziwić. Japończycy priorytetowo traktują te rynki, gdzie auta elektryczne cieszą się największą popularnością. A czy Polska do nich należy? Jestem przekonany, że każdy zna odpowiedź na wspomniane pytanie. Materiał został zrealizowany na wyjeździe sfinansowanym przez Toyota Central Europe Sp. z o.o. Firma nie miała wpływu na powyższą treść ani wglądu w tekst przed publikacją. W materiale wykorzystano zdjęcia producenta. 

Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Jeroen Peeters
Toyota C-HR+
Toyota C-HR+ Jeroen Peeters
Więcej o: