Historia Toyoty 4Runner rozpoczęła się w 1983 r. Model praktycznie od początku był formatowany pod kątem Stanów Zjednoczonych. Japończycy wiedzieli, że to tam osiągnie szczególny sukces. W tym roku światło dzienne ujrzała szósta generacja. Model o oznaczeniu N410 był mocno wyczekiwany przez kierowców. Szczególnie że jego poprzednik był oferowany przez długie 15 lat.
Nowy 4Runner zachował zarys swoich poprzedników. Jest masywnym SUV-em z muskularnymi nadkolami, przymrużonym spojrzeniem i wielkim napisem "Toyota" na grillu. Nadwozie nie zdradza jednak zasadniczej części rewolucji, która w tym aucie się dokonała. Bo rewolucja dotyczy przede wszystkim technologii.
Samochód został zbudowany na płycie podłogowej TNGA-F. Ta sama została użyta w nowej Tacomie, ale także Land Cruiserze, Sequoi, Tundrze czy Lexusach LX i GX. Rozwiązanie oznacza połączenie platformy z ramą. Rama z kolei wiąże się z możliwościami terenowymi. Jeżeli chodzi o przeniesienie napędu, możliwości będą trzy. Napęd będzie trafiać na jedną oś, będzie to dołączane 4WD lub stały napęd na cztery koła.
Trzon oferty silnikowej nowej Toyoty 4Runner stanowić będzie motor o pojemności 2,4 litra. 4-cylindrowa jednostka jest świetnie znana także w Europie. W tym jednak przypadku korzysta z doładowania. Skutek? W wariancie wyłącznie spalinowym oferuje 278 koni mechanicznych i 513 Nm momentu obrotowego. W konfiguracji hybrydowej kierowca ma do dyspozycji 326 koni mechanicznych i 630 Nm momentu obrotowego.
Powyższy pakiet informacji wydaje się ciekawy? No to powinniście wiedzieć o tym, że jeszcze nie wspomniałem o najważniejszej informacji. Bo 4Runner dostanie też wariant mocno terenowy. Model Trailhunter ma najwyraźniej stanowić odpowiednik fordowskiego Raptora. Samochód otrzyma bowiem 33-calowe opony terenowe. Nowe będą także amortyzatory ze zmiennym skokiem czy wlot powietrza wyprowadzony na słupek A. Toyota 4Runner Trailhunter będzie standardowo oferowana z mocniejszym wariantem napędowym.
Szóstą generację Toyoty 4Runner można podsumować w jeden sposób. Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Jedno pozostanie jednak takie samo. Samochód raczej nie będzie wyściubiać nosa poza Japonię i USA. Do polskich salonów nie trafi z całą pewnością. A szkoda.