Są auta, które trudno przeoczyć nie tylko na ulicy, ale i salonie samochodowym pełnym pięknych pojazdów. Dobrym przykładem jest chiński koncept iNest 3.0 Cockpit, który mogłem podziwiać z bliska na tegorocznej edycji salonu IAA Mobility w Monachium. Ogromny SUV opracowała firma Nobo. Nazwa nic ci nie mówi? To może kojarzysz właściciela Nobo, czyli wielki chiński koncern Great Wall Motor (GWM)? To gigant, który przed laty zadarł m.in. z Fiatem (Włosi wytoczyli Chińczykom proces za skopiowanie Fiata Panda).
Great Wall Motor dalej jest na cenzurowanym. Władze ukraińskie wpisały firmę na listę międzynarodowych sponsorów wojny. Nie dziwi zatem, że na salonie samochodowym w Niemczech trudno było znaleźć logo GWM. Zamiast niego pojawiła się jedna ze spółek córek chińskiego koncernu. To Nobo, które w GWM odpowiada m.in. za rozwój nowych technologii. Na salon przywieźli niezwykły koncept o dość enigmatycznej nazwie - Nobo iNest 3.0 Cockpit.
Co się kryje za długą nazwą? Wyjątkowe dwa w jednym. To duży SUV segmentu B z nietypową konstrukcją w tylnej części nadwozia. Zamiast tradycyjnej klapy zastosowano zmotoryzowaną pakę, która przypomina szufladę. To dzięki niej SUV wygląda jak dość unikalny pikap. Pomysłodawcy przekonują, że rozwiązanie sprawdzi się wszędzie tam, gdzie jest niewiele przestrzeni na to, by otworzyć dużą klapę i włożyć bagaże.
Nie tylko bagażnik jest unikalny. iNest ujmuje piękną kabiną z całkowicie chowaną kierownicą. Innymi słowy, auto łatwo zmienić z konwencjonalnego samochodu w pełni zautomatyzowany pojazd autonomiczny poziomu 5. Stąd w przypadku jazdy autonomicznej kierownica chowa się w desce rozdzielczej, a przednie fotele obracają się w stronę pasażerów siedzących z tyłu. Na tym nie koniec. Z konsoli wysuwa się automatycznie niewielki moduł, który zmienia się w stolik barowy i źródło zaopatrzenia w kawę. Pomysłodawcy wbudowali bowiem niewielki ekspres do kawy. W ogromnej kabinie wygospodarowano także przestrzeń na lodówkę na napoje i duży ekran dla wspólnego seansu filmowego.
Chińscy konstruktorzy zadbali o odpowiedni komfort. Na obszernych fotelach można zająć półleżącą pozycję, by spoglądać w gwiaździstą podsufitkę. We wnętrzu nie żałowano na dekoracyjnym oświetleniu i licznych programach, by uzyskać efekty płynącej wody czy spokojnego oddechu. Gwiazdy w dachu można łatwo zmienić w coś innego. Modo chwali się, że na podsufitce można uzyskać wizualizacje różnych efektów pogodowych (włącznie ze spadającymi gwiazdami). Jak to wygląda w praktyce? Niestety nie pokazano. Szkoda.
Jak to wszystko wykonano? Bardzo dobrze. Nie ma mowy o tandecie czy oszczędzaniu na materiałach. Nobo iNest 3.0 Cockpit nie odstrasza smrodem tanich plastików. Trudno cokolwiek zarzucić. Jest za to co chwalić. Ze starannością posunięto się na tyle daleko, że Chińczycy samodzielnie zaprojektowali nagłośnienie, którym chwalili się nie tylko w samochodzie, ale i specjalnie zbudowanym studiu odsłuchowym na stoisku. Miałem okazję je wypróbować i posłuchać kilku dobrze znanych nagrań.
Czy Nobo iNest 3.0 Cockpit kiedykolwiek wyjedzie na ulice? To dobre pytanie. Mój przewodnik przekonywał, że wszystko jest możliwe, a auto jest pokazem możliwości firmy. Zważywszy jednak na to, że za Nobo stoi tak duży koncern jak Great Wall Motor, to szanse na produkcyjny egzemplarz są całkiem spore. Jestem bardzo ciekaw jak to będzie jeździć.