W zeszły wtorek (28 lutego) funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego zajmujący się kontrolą elektronicznego poboru opłat drogowych, zatrzymali na odcinku ekspresowej „siódemki" koło węzła Grunwald podejrzanie wyglądającego dostawczaka. Ich uwagę przykuła rozległa korozja. Więcej informacji o działaniach polskich służb przeczytasz na stronie Gazeta.pl.
Po dokładniejszej kontroli wyszło na jaw, że korozja nie jest tylko powierzchowna, ale dotknęła najważniejsze elementy konstrukcyjne, w tym ramy. Co więcej, samo nadwozie, a zwłaszcza progi i stopnie wejściowe do kabiny, były poznaczone dziurami jak szwajcarski ser. O poziomie ich skorodowania może świadczyć fakt, że kierowca, by móc w ogóle w miarę bezpiecznie i wygodnie dostać się za kierownicę, na stopniu położył deskę.
OFERTY AVANTI24.PL: Po modowe inspiracje zapraszamy na Avanti24.pl
Co więcej, z pojazdu wystawały ostre elementy nadwozia, a z tylnych drzwi, trzymających się ledwo na zardzewiałych zawiasach, zwisała zepsuta klamka. Brakowało także elementów obowiązkowego oświetlenia. Sprawdzenie dokumentów potwierdziło obawy kontrolerów — okazało się, że od stycznia 2023 roku samochód dostawczy nie miał ważnych badań technicznych.
Funkcjonariusze zatrzymali dowód rejestracyjny pojazdu, a także wydali zakaz jego dalszej jazdy z miejsca kontroli. Kierowcę z kolei ukarali mandatem karnym.
Warto w tym miejscu przypomnieć o zmianie, jak nastąpiła w kwestii kar za brak przeglądu technicznego. Jeżeli kierowca zostanie zatrzymany przez policję lub Inspektorat Transportu Drogowego, może liczyć się z mandatem w wysokości od 1500 do 5000 zł (wcześniej było to maks. 500 zł), a także zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego. Co więcej, jeżeli pojazd jest w naprawdę złym stanie, tak jak w przypadku omawianego wcześniej dostawczaka, prowadzący musi przygotować się na pokrycie kosztów związanych z odholowaniem auta na policyjny parking.
OFERTY AVANTI24.PL: "Sezon na" czarne biustonosze: ten z koronką jest zmysłowy i świetnie trzyma piersi