Filmowy Forrest Gump biegł przez 3 lata, 2 miesiące, 14 dni i 16 godzin. Pokonał w tym czasie ponad 24 tys. km. Myślicie, że to długo i daleko? Poznajcie zatem historię Emilio Scotto. Już na samym początku zaznaczam jednak, że opowieść o Argentyńczyku przytoczona przez Interię ma coś wspólnego z dziejami Gumpa. Bo oba wyczyny zaczęły się od zawodu miłosnego.
Zacznijmy jednak od początku. Emilio w wieku ośmiu lat otrzymał na urodziny atlas świata. Jak twierdzi, tak naprawdę wtedy zrodziła się w nim myśl o objechaniu całego globu. Chciał zostać podróżnikiem. Plany miały jednak na chwilę przystopować w 1985 r. Wtedy mężczyzna oświadczył się nieznajomej 17-latce. Ta zaloty Emilio jednak odrzuciła. I odrzucała je w sumie przez 3 lata. Po tym czasie Scotto postanowił sprzedać cały majątek, zasiąść na motocyklu i ruszyć w podróż.
Sprzedaż całego majątku brzmi drogo? To spory błąd. Emilio po sprzedaży wszystkich przedmiotów poza motocyklem uzbierał zaledwie 300 dolarów. Taka kwota miała mu starczyć na podróż dookoła świata. W tym punkcie pewnie kręcicie głową. Scotto nie patrzył jednak na świat kategoriami ekonomicznymi. On widział go marzeniami. Marzeniami, które często pobudzali ludzie napotkani po trasie. Dla przykładu urugwajski pogranicznik powiedział Emilio, że z takim ekwipunkiem pokona nie tylko świat, ale i wszechświat.
Historia zaczyna się mocno nietuzinkowo. Emilio mimo wszystko dopiął swego. Odhaczał kolejne kraje w swoim atlasie, a jego podróż została zapisana w Księdze Rekordów Guinnessa. W sumie Argentyńczyk, prowadząc Hondę GL 1100 Gold Wing, pokonał 735 tys. km. Podróżował od 17 stycznia 1985 r. do 2 kwietnia 1995 r. To oznacza mniej więcej tyle, że był w trasie przez 10 lat, 2 miesiące i 19 dni. W sumie udało mu się odwiedzić 232 kraje i terytoria. I jeżeli myślicie, że na tym kończy się liczba imponujących statystyk, jesteście w dużym błędzie.
735 tys. km oznaczało spalenie 1135 litrów paliwa. Emilio musiał również naprawiać swój motocykl. Honda miała raz wymieniony silnik. Jeżeli chodzi o usterki, 12 razy wymiany wymagał akumulator. Dodatkowo siedzisko było obszywane aż 9 razy. Po prostu przecierało się podczas intensywnej eksploatacji.
Emilio został na trasie 5 razy okradziony, dwukrotnie do niego strzelano, a do tego napotkał na swojej drodze cztery huragany, dwa tornada i jedno trzęsienie ziemi. Poza tym podczas jazdy na dystansie 735 tys. km mężczyzna dostał 15 mandatów karnych, miał 2 wypadki drogowe i 9 kolizji. Powiem więcej, sześciokrotnie był nawet aresztowany. Trafił do więzienia m.in. w USA i Afryce. Afrykańskie więzienie miał okazję zobaczyć aż pięciokrotnie.
Wyjazd był dla Emilio również mocno edukacyjny. Nauczył się aż pięciu języków obcych. Poza tym wyprawa miała... polski akcent! Argentyńczyk pojawił się w naszym kraju w 1990 r. Odwiedził na motocyklu m.in. Warszawę, Kraków, Wrocław i Gdańsk.