Największy producent motocykli w Europie ogłosił, że będzie się starał o zgodę na proces restrukturyzacji. Jak informuje serwis Carscoops, firma ma poważne problemy finansowe. Stanęła na skraju bankructwa. Restrukturyzacja ma ją uratować przed likwidacją lub sprzedażą majątku.
W poprzednim akapicie była oczywiście mowa o firmie KTM. To nie tylko legenda świata jednośladów przeznaczonych poza utwardzone szlaki. To przede wszystkim jeden ze starszych graczy na rynku. Austriacka firma powstała w 1934 r. Choć początkowo przedsiębiorstwo działało jako warsztat mechaniczny. W 1937 r. zajęło się sprzedażą motocykli DKW i samochodów Opla. Pierwszy motocykl w historii marki powstał w 1951 r. I był to legendarny już R100.
W tym roku przedsiębiorstwo świętuje okrągłe, 90. urodziny. Skoro firma istnieje blisko wiek i ma ugruntowaną pozycję na rynku, czemu wpadła w kłopoty finansowe? Przedstawiciele marki mówią na ten temat niezwykle lakonicznie. Wspominają jedynie o tym, że przedsiębiorstwo potrzebuje dostosować się do "nowych czasów" tak, aby zabezpieczyć swoją pozycję lidera.
Okrągłe słowa i szczytne slogany. Tak można podsumować oficjalną komunikację KTM-a. Czy w sprawie wiadomo coś zakulisowego? Oczywiście. Pierer Mobility AG, a więc firma-matka KTM-a twierdzi, że austriacki producent traci płynność finansową. Zmiany w strategii zaplanowane na 2025 r. sprawiają, że producenta trzeba byłoby dokapitalizować kwotą sięgającą kilkuset mln dolarów.
Kolejnym zmartwieniem KTM-a jest nadprodukcja, a właściwie to pewnie niższe zainteresowanie klientów jej pojazdami. Motocykle zalegają na placu przed fabryką miesiącami. A jest ich na tyle dużo, że marka zdecydowała się nawet wstrzymać montaż kolejnych maszyn. KTM ponoć szukał nawet sponsorów. Ci się jednak nie znaleźli. Restrukturyzacja jest zatem ostatnią szansą dla producenta. Pozwoli zatrzymać spiralę zadłużenia, dojść do porozumienia z wierzycielami, a jednocześnie stworzyć sensowny plan na przyszłość. I trzymamy za to kciuki.