Powodem jest informacja, która poszła w świat. Zgodnie z nią 21-latek z powiatu ropczycko-sędziszowskiego zginął w Stępinie 3 września o 17.40, bo ktoś rozwiesił w poprzek drogi stalową linkę. Wszystko wskazuje na to, że to nieprawda, a na pewno nie cała prawda.
Więcej wiadomości o BRD znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Domniemane szczegóły tragicznego zdarzenia rozniosły się w mediach społecznościowych i elektronicznych jak zaraza, bo w przeszłości takie przypadki rzeczywiście się zdarzały. Właściciele prywatnych lasów i pól czasami w taki okrutny sposób zabezpieczali swoją własność przed rozjechaniem przez łamiących prawo kierowców motocykli i quadów.
Zwykle chodziło o użytkowników terenowych czterokołowców i motocykli crossowych albo dual sport (taki cross z rejestracją i homologacją drogową), które są wymarzone do jazdy w trudnym terenie.
Tym razem pozornie wszystko też pasowało do schematu. Młody kierowca, motocykl crossowy marki KTM i żwirownia, która jest wymarzonym terenem do takich szaleństw. Problem w tym, że żwirownia jest prywatna, a poza godzinami pracy wjazd był zabezpieczony łańcuchem, na którym podobno wisiała tabliczka z napisem o tym zawiadamiającym.
Na pewno były liczne znaki, m.in. zakaz ruchu i prowizoryczny zakaz wjazdy motocykli, co może, ale nie musi wskazywać na postępującą irytację zarządcy terenu, wywołaną nielegalnymi wizytami kierowców jednośladów.
Trudno domyślać się intencji właściciela żwirowni, ale wiadomo na pewno, że każdy ma prawo zabronić wjazdu na swój teren i ogrodzić go w widoczny sposób. Doniesienia lokalnej prasy (m.in. portali: rrs24.net, Frysztak24.pl i krosno112.pl), które cytują wypowiedź Katarzyny Kosturek, oficerki prasowej policji w Strzyżowie, są jednoznaczne.
Motocyklista nie tylko złamał prawo, ale najprawdopodobniej musiał popełnić tragiczny błąd: jechał tak szybko, że nie zauważył łańcucha z tablicą rozwieszonego przy wjeździe na teren kamieniołomu w gm. Frysztak. Czy tak rzeczywiście było, stwierdzi prokuratura rejonowa w Strzyżowie.
Pod jej nadzorem policjanci z KWP w Rzeszowie przeprowadzili oględziny miejsca wypadku i zabezpieczyli ślady niezbędne do ustalenia okoliczności zdarzenia. Póki co na pewno wiadomo tylko, że wydarzyła się tragedia. Internet jednak zna jej szczegóły lepiej od prokuratury i wydał wyrok szybciej od sądu. Na szczęście nie jest prawomocny.