W tej informacji ważne są dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że wodorowy rower naprawdę jeździ i można go kupić. Druga jest taka, że ma on polskie logo na ramie. Takie produkty do swojej oferty wprowadziła właśnie firma Groclin.
Rower elektryczny na wodór niestety nie jest pomysłem Groclina. Ten tak właściwie dystrybuuje technologię opracowaną przez szwajcarską firmę HydroRide Europe AG. Ma wyłączność na tę technologię w 6. krajach. Technologię, która generalnie jest niezwykle prosta. Wodór jest dostarczany do roweru w specjalnej butelce. Ciśnienie w jej wnętrzu nie przekracza 2 barów. Jest zatem niższe, niż ciśnienie powietrza w oponie. Wodór następnie trafia do ogniwa paliwowego. W ten sposób powstaje energia elektryczna i czysta woda. Woda jest usuwana poza ogniwo, a prąd służy do zasilania silnika wspomagającego napęd roweru.
Butelka wodoru starczy na pokonanie jakiś 60 km. Po tym czasie konieczne jest jej dopełnienie na stacji wodorowej lub przy wodorowym generatorze, który kierowca może zamówić do domu. Samo napełnianie zbiornika wodorem trwa dokładnie 10 sekund.
Po co to wszystko? Pewnie też zadaliście sobie takie właśnie pytanie. Prawda jest jednak taka, że pomysł okazuje się naprawdę sensowny. I to z kilku powodów. Rower wodorowy nie posiada np. baterii litowo-jonowe. Przez to okazuje się lżejszy, a do tego zasobnika ani nie trzeba ładować, ani nie będzie problemu z jego utylizacją po okresie eksploatacji. Poza tym technologia ogniw paliwowych ma wyższą trwałość niż akumulator. Jak zapewniają przedstawiciele Groclina, ogniwo powinno bezawaryjnie wytrzymać 10 lat. Bateria litowo-jonowa może stać się bezużyteczna już po 3. latach.
Koncepcja roweru elektrycznego na wodór brzmi naprawdę ciekawie. Niestety bariery rozwojowe postawione przed nią są dwie. Pierwsza pewnie dotyczy ceny pojazdu. Choć producent tak właściwie nawet oficjalnie jej nie komunikuje. Na próżno szukać jej także w sieci. Druga odnosi się do dostępności wodoru. Zakładając bowiem, że butelkę z napędem dałoby się napełnić na zwykłej stacji wodorowej, tych w Polsce aktualnie jest zaledwie kilka. Rower na wodór brzmi zatem interesująco, ale w przyszłości. To technologia, która nieco wyprzedza swoje czasy – zupełnie jak hybrydy zaoferowane przez Toyotę pod koniec lat 90. XX wieku.