Omijałeś pojazd? Nie. To może wymusiłeś pierwszeństwo? Czyli policjant wmawia rowerzyście mandat

Policjanci nie mogli się zdecydować czy rowerzysta omijał pojazdy chcące ustąpić pierwszeństwa pieszemu, czy wymusił pierwszeństwo na pieszym. Tyle że w tym przypadku wymuszenie jeżeli się gdzieś już pojawiło, to w czasie kontroli drogowej.

Bardzo często mówi się o tym, że kierowcy są niesprawiedliwi dla stróżów prawa. Ich rolą jest dbanie o bezpieczeństwo ruchu drogowego, a gdy wlepiają kierującym kary, są szkalowani. I choć w słowach tych jest nieco prawdy, zasada ta nie dotyczy wszystkich funkcjonariuszy. A najlepiej pokazuje to filmik opublikowany przez Łódzki Rejestrator w serwisie YouTube i dołączony akapit niżej do dzisiejszego materiału. Podobne filmiki wcześniej publikowaliśmy również w serwisie Gazeta.pl.

Policjant zatrzymał rowerzystę. Ale czy to była kontrola drogowa?

Widać na nim rowerzystę jadącego pasem dla rowerów, który zbliża się do przejścia dla pieszych z wysepką. I na wysepkę wchodzi właśnie pieszy. Zanim pieszy dociera do jezdni, rowerzysta przejeżdża. I wtedy spotyka go przykra niespodzianka. Policjant stojący przy zaparkowanym nieco dalej radiowozie macha do niego lizakiem i zatrzymuje do kontroli drogowej. I z miejsca oskarża rowerzystę o ominięcie pojazdów, które zatrzymały się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu.

Zwróciliście uwagę na fakt, że policjant po zatrzymaniu roweru nie przedstawił się, nie podał stopnia służbowego i nazwy jednostki, w której jest zatrudniony? Oficjalnie zatem kontroli drogowej nawet nie zaczął...
 

Omijanie? Czyli policyjne złudzenie optyczne w akcji

Sprawa robi się poważna. Za taki czyn rowerzysta może dostać od 50 do 500 zł mandatu. Tyle że... policjant w tym przypadku nie ma racji. I najlepiej udowadniają to dwa fakty:

  1. Po pierwsze na filmie zarejestrowanym przez kamerę rowerzysty wyraźnie widać, że przed nim nie jechał żaden samochód. Tym samym żadnego samochodu ominąć nie mógł.
  2. Po drugie rejestrator zamontowany w tyłu jednośladu jasno pokazuje, że samochody jadące za rowerem dopiero się zatrzymywały. A skoro się zatrzymywały, o omijaniu również mowy być nie może.

A może wymusił pierwszeństwo? Nie, też nie...

Rowerzysta dość szybko wyjaśnił tą sprawę funkcjonariuszowi. Ten zatem zmienił front. Zaczął mówić o tym, że rowerzysta w takim przypadku nie ustąpił pierwszeństwa pieszemu. I tu sprawa jest niewiele mniej poważna, bo nadal mówimy o mandacie wynoszącym od 50 do 500 zł. Tyle że także w tym przypadku siła argumentów rowerzysty była przygniatająca. Wytłumaczył on funkcjonariuszowi, że pieszego nie było jeszcze na pasach, a więc jego przejazd nie wypełnił znamion przepisowego wymuszenia. Pieszy nie musiał ani zwolnić, ani przyspieszyć.

Jak kończy się ta "kontrola drogowa"? Policjanci pouczyli rowerzystę żeby nie jeździł tak szybko i puścili go bez mandatu...

Policjantom zabrakło argumentów, więc skapitulowali

Powyższy filmik – odchodząc jakby od sensu problemu – pokazuje jeszcze jedną kwestię. Wskazuje na klasę naszych funkcjonariuszy. Pokazuje dość wyraźnie, że często zwykły rowerzysta posiada większą wiedzę na temat przepisów ruchu drogowego od nich samych. Tym samym odbiera im argumenty w dyskusji. Nie są w stanie umotywować czy wybronić swojego stanowiska. Stają się bezradni jak dziecko (tym bardziej, że cała sytuacja została nagrana przez rowerzystę). Chociaż z drugiej strony to może i dobrze. Dobrze dla tego rowerzysty. Bo inaczej dostałby nawet 500 zł mandatu.

Strasznie przykry jest koniec filmu. Dwóch policjantów stoi jak na wykładzie z prawa o ruchu drogowego i z ogromną dozą niepewności zadają kierującemu rowerem kolejne pytania. Zachowują się jak studenci na wykładzie. Optymistyczny akcent? Panowie w końcu znaleźli nić porozumienia i polubownie się rozeszli. Chociaż tyle, że policjanci potrafili wycofać się z błędnych wniosków i błędnej decyzji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.