Rowerzyści pomstują na zachowania kierowców. Kierowcy z kolei krytykują cyklistów. Kto ma w tym konflikcie rację? Dużo zależy od sytuacji. W tym przypadku totalnym brakiem wyobraźni wykazał się bowiem kierujący rowerem. I istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie on odpowie za kolizję.
Sytuacja wygląda następująco. Przez drogę poprowadzone jest przejście dla pieszych z wyspą. Ruch na nim nie jest kierowany. Z prawej strony kadru nadjeżdża rozpędzony rower. Przejeżdża przez pierwszą jezdnię. Na drugą wjeżdża bezpośrednio przed maskę nadjeżdżającego Forda C-Max. Dochodzi do zdarzenia drogowego. Auto uderza kierującego rowerem lewym przednim narożnikiem.
W ten sytuacji cyklista popełnił aż dwa błędy. Mowa o tym, że:
Powiecie, że kierowca miał możliwość dostrzeżenia roweru i zastosowania zasady ograniczonego zaufania? Być może i tak. Pamiętajcie jednak, że rower jechał dość szybko. Kierowca naprawdę mógł się go nie spodziewać. To raz. Dwa możliwość zastosowania zasady ograniczonego zaufania przez kierowcę Forda nadal nie oznacza, że cyklista może legalnie popełnić aż dwa wykroczenia. On wjechał na przejście, ignorując przepisy i całkowicie bezrefleksyjnie. Poczuł się trochę jak święta krowa, której wszyscy i zawsze muszą ustępować pierwszeństwa. Pomylił się zatem.
Dlatego szala winy za to zdarzenie drogowe zdecydowanie przechyla się na stronę cyklisty. A to oznacza dla niego dość poważne konsekwencje, w tym finansowe. Bo w takiej sytuacji nie tylko zapłaci za naprawę Forda, ale także dostanie mandat. Gdyby na miejscu pojawili się policjanci, cyklista mógłby zostać ukarany grzywną sięgającą nawet 1100 zł. A taka sytuacja pokazuje jeszcze jedno. Rowerzyści naprawdę są współodpowiedzialni za bezpieczeństwo ruchu drogowego.