Dziś ciężko wyobrazić sobie jazdę bez nawigacji satelitarnej. Nie tylko wskazuje trasę, lecz także pokazuje punkty handlowe, atrakcje turystyczne i restauracje, a nawet ostrzega przed kontrolami drogowymi i korkami. Popularne aplikacje to coraz częściej znacznie więcej niż zwykła aplikacja. Podczas korzystania z tego typu ułatwień należy jednak pamiętać o rozsądku. Czasami wskazania nawigacji mogą się okazać błędne. Zdarza się, że kierowcy słuchają komunikatów apki, mimo że sytuacja robi się nieciekawa. Zobaczcie sami na poniższym filmie udostępnionym przez policję:
W mediach motoryzacyjnych systematycznie powracają informacje mówiące o kierowcach wpuszczonych przez nawigację w maliny. Do listy dopisał się właśnie kierujący tirem, który pojawił się na ulicach Zielonej Góry w tym tygodniu. Aplikacja kazała mu skręcić, a więc skręcił. I w ten właśnie sposób wraz z ciężkim ładunkiem wjechał na... deptak przeznaczony dla pieszych i rowerzystów. Wyłącznie pieszych i rowerzystów.
Kierowcy tira udało się przejechać ten odcinek. Jest i dobra informacja - nie zrobił nikomu krzywdy. Na jego nieszczęście przejazd został dostrzeżony przez miejski monitoring. Operator poinformował o tym fakcie policję, a ta wysłała za tirem radiowóz. Kierujący został zatrzymany do kontroli drogowej i poniósł konsekwencje swoich czynów. Dostał 1100 zł mandatu i osiem punktów karnych. A to nadal nie koniec. Z polisy OC zapłaci też za spowodowane przejazdem zniszczenia. Uszkodził latarnię, znak drogowy i nasadzenia.
Warto wiedzieć o tym, że 1100 zł mandatu to i tak łagodny wyrok. Za złamanie zakazu określonego znakiem B-1 policjanci mogli wręczyć kierowcy mandat opiewający nawet na 5000 zł.
Oczywiście można mówić o głupim błędzie i nieprawidłowej wskazówce ze strony aplikacji nawigacyjnej. Tłumaczenia tak naprawdę zawsze są te same. Kierujący wyłączają rozsądek i myślenie, bo przecież nawigacja nie może się mylić. To jednak wymówki. Kierowca tira nie był świeżakiem za kierownicą. Musiał mieć doświadczenie w prowadzeniu pojazdów. Skoro zdobył prawo jazdy, musiał też znać definicję znaku B-1 "zakaz ruchu w obu kierunkach". Znaku, który na wjeździe na deptak na sto procent się pojawił.
Przykład kierowcy tira z Zielonej Góry powinien być zatem przestrogą dla innych kierujących. Nawigacja może pomóc, ale nie może zastąpić myślenia czy analizy sytuacji drogowej. To znaki i zasady ruchu drogowego są nadrzędne, a nie wskazania aplikacji w telefonie. Pamiętajcie o tym.