Sytuacja na rynku paliw nie napawa optymizmem. Ceny benzyny na niektórych stacjach przebiły już poziom 7 zł za litr. Niestety, mimo iż są to raczej odosobnione przypadki, w niedalekiej przyszłości może to się okazać standardem. Wszystko za sprawą nowej unijnej dyrektywy o systemie handlu emisjami gazów cieplarnianych. W jej ramach najprawdopodobniej zostanie wprowadzony nowy, przypominający nieco akcyzę, podatek od paliw.
O wprowadzanym po cichu podatku poinformowała redakcja Rzeczpospolitej. W rozdziale IVa wspominanej wcześniej dyrektywy wskazano, że państwa członkowskie będą mogły wybrać, pomiędzy nałożeniem na składy węgla, stacje paliw i dostawców gazu obowiązków, jakie mają aktualnie fabryki czy elektrociepłownie, a wprowadzeniem podobnego w skutkach podatku od tych paliw. Jak to zwykle bywa w tych sprawach, unijni politycy tłumaczą konieczność wprowadzenia regulacji dbaniem o środowisko naturalne i redukcją emisji dwutlenku węgla.
Polski rząd zwleka z wprowadzeniem regulacji. W końcu jednak będzie musiał je zaimplementować. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapowiedziało już, że projekt ustawy w tej sprawie ma być gotowy do czerwa tego roku. Oczywiście, resort nie chce zdradzać, którą opcje wybierze. Tak czy inaczej, będziemy musieli przygotować się na podwyżki cen. Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy podatek czy opłata nałożona na sprzedawców finalnie uderza w portfele klientów. Zdaniem analityków podwyżki będą niezwykle dotkliwe.
Jak przekazuje portal dziennik.pl, podatek, który zostanie wprowadzony w życie prawdopodobnie już w 2027 roku, przyniesie podwyżki cen paliw na poziomie nawet 53 gr na litrze. Jeżeli podatek wszedłby w życie dzisiaj, ceny benzyny Pb95 oraz oleju napędowego przekroczyłyby barierę 7 zł/l, plasując się na poziomie ok. 7,2 zł/l. W przypadku benzyny Pb98 za litr musielibyśmy zapłacić prawie 8 zł. Nie to jest jednak najgorsze. Cena węgla może podskoczyć o nawet 50 proc!. Aktualnie za tonę płacimy w granicach 1100-1270 zł. Po wprowadzeniu regulacji byłoby to już ok. 1700 zł...