Fisker przymierza się do bankructwa? Cena akcji w jeden dzień spadła o 97 proc.

Wiele wskazuje na to, że Fisker może się szykować do bankructwa. I nie są to jedynie plotki rozsiewane przez zazdrosną konkurencję. Wyniki firmy jasno pokazują, że nie znajduje się ona w dobrej kondycji. Co wiadomo o sprawie?

Fisker jest dziś kojarzony przede wszystkim z elektrycznym crossoverem o nazwie Ocean. Historia firmy jest jednak bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Bo jest w niej już jedno bankructwo. A wiele wskazuje na to, że właśnie szykuje się kolejne...

Zobacz wideo Jechał pod prąd, łamał przepis za przepisem. Został ukarany grzywną 550 zł i 11 punktami karnymi

Wartość Fiskera na giełdzie spadła o 97 proc. To nie wygląda dobrze...

No dobrze, ale skąd w ogóle wzięły się plotki mówiące o potencjalnym bankructwie? Mówi się o tym, że Fisker zatrudnił doradców, którzy specjalizują się w przeprowadzaniu procesu upadłości. A plotki te podsycają jedynie wyniki giełdowe firmy. Od środowego zamknięcia giełdy akcje spadły o ponad 97 proc. do zaledwie 32 centów. I choć wahnięcie było znaczące, warto odnotować w tej sprawie jeszcze dwa fakty.

  • Po pierwsze przez cały 2023 r. akcje spółki notowane były stale poniżej 1 dolara. Spadek na 32 centy nie jest zatem de facto żadnym załamaniem, a potwierdza jedynie złą kondycję firmy.
  • Po drugie już w lutym 2024 r. giełda nowojorska (NYSE) ostrzegła, że z uwagi na złe wyniki, firmie może grozić wycofanie z notowań.

Brak dealerów i tylko 20 tys. sztuk planowanej sprzedaży. Czy Nissan uratuje sytuację?

Z czego wynika 97-proc. spadek wartości i generalne złe wyniki Fiskera? Producent mierzy się z szeregiem problemów. Cały czas nie wypracował modelu parterów sprzedaży w USA i w ciągu najbliższych 12 miesięcy to się raczej nie uda. W efekcie planowana sprzedaż modelu Ocean na 2024 r. wynosi zaledwie 20 tys. pojazdów. To dosłownie przecinek (i to też niewielki) na amerykańskim rynku motoryzacyjnym. Poza tym już dziś Fisker zapowiada cięcie zatrudnienia. Liczebność załogi ma zostać zredukowana o jakieś 15 proc.

Tak, Fisker zapowiedział ostatnio rozmowy z dużym producentem na temat szeroko zakrojonej współpracy. Mówiło się nawet, że tajemniczym producentem jest Nissan. To mogłoby uratować amerykańskie przedsiębiorstwo. Ale raczej nie uratuje, bo skoro Fisker rozgląda się za doradcami od upadłości, rozmowy z japońskim partnerem musiały nie iść we właściwym kierunku.

W historii Fiskera jedna upadłość już była. Henrik nie wyciągnął z niej wniosków

Ostatnim rozdziałem tego materiału musi się stać jeszcze jedna rzecz. Mowa o historii firmy. Ta startuje w 2005 r. To wtedy Duńczyk – Henrik Fisker i Niemiec – Bernhard Koehler zakładają w Kalifornii w USA przedsiębiorstwo Fisker Coachbuild. Miało ono skupić się na produkcji akcesoriów motoryzacyjnych i dwóch niskoseryjnych samochodów sportowych. Pierwszy z pojazdów został zaprezentowany w 2008 r. Tak narodziła się Karma. Choć słowo "narodziła" nie jest prawidłowe. Bo na rozpoczęcie produkcji auta klienci musieli poczekać aż do 2011 r.

Pod koniec 2012 r. Fisker borykał się z poważnymi problemami finansowymi. Na tyle poważnymi, że w 2013 r. przedsiębiorstwo ogłosiło bankructwo. Dług został wtedy wykupiony przez chińskiego potentata z branży części samochodowych, czyli firmę Wanxiang Group. Ten nie miał jednak praw do nazwy Fisker. Dlatego Henrik Fisker powrócił z nowym pomysłem na samochód w 2016 r. Powrócił jako Fisker Inc. Teraz okazuje się jednak, że Duńczyk nie wyciągnął żadnych wniosków z poprzedniej upadłości. Prawdopodobnie pokona go bowiem "szereg nieprzewidzianych wyzwań".

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.