Volkswagen najwyraźniej stał się nową ofiarą wojny gospodarczej między Waszyngtonem a Pekinem. USA zablokowały około 1000 aut w składach celnych, twierdząc, że do ich produkcji użyto nielegalnych części. Chińskiego poddostawcę Volkswagena oskarżono o stosowanie w modułach elementów wytwarzanych z naruszeniem praw człowieka. Z kolei Stany Zjednoczone od 2021 roku zakazują importu produktów wytworzonych przy użyciu pracy przymusowej, a za takie w USA z zasady uznaje się towary wytworzone w poszczególnych regionach Chin.
W połowie stycznia Volkswagen ujawnił, że niektóre z jego luksusowych samochodów, przeznaczonych do Ameryki Północnej, zawierały części niezgodne z amerykańskimi przepisami celnymi. Problematyczne komponenty zostały nabyte przez dostawcę spoza głównego łańcucha dostaw VW - twierdził wtedy koncern.
Firma poinformowała klientów, że problem dotyczy "małego elementu elektronicznego" w jednostce sterującej, która zostanie wymieniona. Jednak nie ujawniono szczegółów dotyczących pochodzenia tej części, poza tym, że pochodziła z fabryki z zachodnich Chin, które USA oskarża o stosowanie przymusowej pracy. Volkswagen uzyskał jednak zgodę amerykańskich organów celnych na zamówienie i wymianę nielegalnych modułów elektronicznych.
Wymianę niedozwolonych części już rozpoczęto, ale prognozy wskazują, że pełna likwidacja problemu może potrwać do przyszłego miesiąca. W niektórych modelach wymiana modułów jest stosunkowo prostym procesem i - co ważne - nie wymaga demontażu auta, ale nie jest to regułą, jednak naprawa bardziej skomplikowanych modeli może trwać kilka godzin, wpływając na czas oczekiwania klientów.
Niemiecki koncern wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że "bardzo poważnie podchodzi do zarzutów dotyczących naruszeń praw człowieka, zarówno w firmie, jak i w łańcuchu dostaw", w tym "wszelkich zarzutów dotyczących pracy przymusowej".
Firma zapewniła też, że jak tylko dowiedziała się o zarzutach wobec swojego dostawcy, rozpoczęła wewnętrzne dochodzenie. Jeśli zarzuty się potwierdzą, grupa Volkswagena zadeklarowała zerwanie współpracy z chińskim partnerem.
Financial Times wyjaśnia, że kwestie dotyczące pracy przymusowej występującej w chińskim łańcuchu dostaw są szczególnie drażliwe dla Volkswagena, który stawia czoła rosnącej presji ze strony organizacji praw człowieka i inwestorów w związku ze spółką ze stolicy Xinjiangu, której jest jednocześnie współwłaścicielem.
Volkswagen oświadczył też, że w najbliższym tygodniu omówi "przyszły kierunek działalności" w regionie Xinjiangu ze swoim chińskim partnerem joint venture SAIC. W tym kontekście poruszane tam mają być zarzuty, które pojawiły się w niemieckich mediach. Do tej pory praktyki stosowane w tym regionie chińskie władze tłumaczyły, jako programy pomagające w zatrudnianiu. Z drugiej strony komórka ONZ zajmujący się prawami człowieka stwierdził, że działania Chin mogą stanowić "zbrodnię przeciw ludzkości".
Analitycy wskazują, że w tej sytuacji Volkswagen prawdopodobnie poświęci skompromitowaną spółkę z Chin, w zamian za dobre relacje z USA, które zaostrzają swoją wojnę gospodarczą prowadzoną z Państwem Środka.