Informacje ujawnione przez dziennikarzy "The Guardian" są porażające. W jednej z korespondencji między współzałożycielem firmy Travisem Kalanickiem, a wysokim kierownictwem firmy jest mowa o strajku taksówkarzy w Paryżu w 2016 roku. Na obawy kierownictwa o zdrowie i życie kierowców Ubera wysyłanych do miasta objętego zamieszkami, Kalanick miał odpowiedzieć: "Myślę, że warto. Przemoc gwarantuje sukces"
Brytyjski dziennik przeanalizował 124 tys. wyciekłych dokumentów z lat 2013-17. Był to okres rządów jej współzałożyciela – Travisa Kalanicka. Wiele z nich to bezpośrednia korespondencja między nim a najwyższym kierownictwem firmy – to blisko 83 tys. e-maili, wiadomości z iMassage i Whatsapp. Wiele z nich jest dość dosadnych i pokazujących, jak brutalnie tworzono potęgę Ubera.
Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z wiadomości jasno wynika, że wysokie kadry i sam współzałożyciel doskonale wiedzieli, że działają poza prawem. W jednej z ujawnionych korespondencji padło jasne stwierdzenie: "Jesteśmy po prostu kur... nielegalni".
Uber wiedząc, że działa poza ramami prawa, torował sobie drogę przez lobbing i zdobywanie wpływów wśród ważnych polityków, ludzi biznesu i mediów. Według dziennikarzy "The Guardian" jednym z osób „przychylnych" Uberowi był sam Manuel Macrone, ówczesny minister gospodarki. Dzisiejszy prezydent Francji miał być wyjątkowo zaangażowany w pomoc w zalegalizowaniu Ubera w tym kraju. Z korespondencji wynika, że pośredniczył w tajnym "porozumieniu" z jej przeciwnikami we francuskim gabinecie.
Model biznesowy firmy miał opierać się głównie na lobbingu, co potwierdzają dokumenty. Dziś wiadomo, że Uber w okresie masowych protestów taksówkarzy przeciw firmie w 2016 roku, które rozlały się na całą Europę, zaplanował 90 milionów dolarów na lobbing i public relations.
Jak widać, polityka firmy sprawdziła się, bo dziś Uber wyceniany jest na 43 miliardy dolarów i liczą się z nim wszyscy najważniejsi tego świata. Według informacji, jakie podał „The Guardian" Kalanick miał nawet popędzać najważniejszych tego świata. Współzałożyciel firmy podobno podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos miał wysłać takiego SMS-a: "Kazałem moim ludziom dać mu znać, że każda minuta spóźnienia to jedna minuta mniej, którą będzie miał ze mną". Wiadomość miała dotyczyć spóźnienia ówczesnego wiceprezydenta, a dziś prezydenta USA, Joe Bidena.
Dowody w rękach „The Guardian" są tak mocne, że Uber nawet nie próbuje tłumaczyć, że to nieprawda. Firma w oświadczeniu po prostu przyznała się do swoich błędów i złych decyzji, ale broni się, że jej polityka po 2017 roku, pod kierownictwem Khosrowshahiego, diametralnie się zmieniły.
W oświadczeniu Uber stwierdził: "Nie mamy i nie będziemy usprawiedliwiać przeszłego zachowania, które wyraźnie nie jest zgodne z naszymi obecnymi wartościami. Zamiast tego prosimy opinię publiczną, aby oceniała nas przez to, co zrobiliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat i co zrobimy w nadchodzących latach".
Źródło: The Guardian, PAP