Zostało nam tylko 9 lat. Później auta spalinowe nie będą sprzedawane. Tego chce Dania

Piotr Kozłowski
Duńska propozycja wprowadzenia zakazu sprzedaży samochodów spalinowych we wszystkich krajach Unii Europejskiej już w 2030 r. bardzo mocno uderzyłaby w polski przemysł - ostrzegają eksperci.

Dania wystosowała apel do Komisji Europejskiej, by ta określiła rok 2030 jako datę ostatecznego wycofania ze sprzedaży nowych samochodów z silnikami spalinowymi. W apelu przeczytać można, że na czele transformacji, której celem jest osiągnięcie najpóźniej w 2050 r. neutralności klimatycznej, mają stać pojazdy zeroemisyjne.

To najbardziej radykalna jak dotąd oficjalnie przedstawiona propozycja, choć już w marcu Austria, Belgia, Dania, Grecja, Irlandia, Litwa, Luksemburg, Malta i Holandia przesłały Komisji roboczy dokument, w którym sygnatariusze zaapelowali o określenie terminu wycofania ze sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi. Co ciekawe, wśród sygnatariuszy tej propozycji jest kilka krajów, które mają niższy niż Polska współczynnik punktów ładowania na 100 km dróg i niższe prognozy dotyczące udziału sprzedaży samochodów elektrycznych w najbliższych kilku latach.

Zobacz wideo Dlaczego paliwo jest ciągle tak drogie?

Radykalna propozycja Danii uderza w polski przemysł

Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM) ostrzega, że wprowadzenie tego postulatu w życie oznaczać będzie likwidację całego sektora produkcji motoryzacyjnej, zniknięcie dziesiątek tysięcy miejsc pracy w Polsce, a przy tym nie przyniesie zakładanych skutków ekologicznych.

Trzeba jasno powiedzieć, że duńska propozycja oznacza de facto likwidację całego sektora gospodarczego, jaki stanowi produkcja komponentów związanych z napędem konwencjonalnym. W konsekwencji, jak obliczyli to niemieccy eksperci, w Europie zniknie kilka milionów miejsc pracy w przemyśle i usługach. Ofiarą tych redukcji w znacznej mierze padnie również Polska, która nazywana jest europejskim zagłębiem produkcji części motoryzacyjnych. Polskie zakłady w znacznej mierze wytwarzają bowiem elementy związane z technologią napędu konwencjonalnego

– wyjaśnia Alfred Franke, ekspert SDCM.

Zdaniem SDCM kwestią, której nie bierze pod uwagę duńska propozycja, jest zwiększenie grupy społecznej dotkniętej wykluczeniem komunikacyjnym. Poziom dochodów w Polsce wciąż znacząco odbiega od unijnej średniej, a od najbogatszych państw, do których należy m.in. Dania, nasz kraj dzieli przepaść. Ceny nowych samochodów kształtują się zaś na tym samym poziomie, co w krajach zamożnych. Na nowe samochody stać bardzo niewielką część polskiego społeczeństwa.

Polski przemysł nie oponuje przeciw upowszechnianiu elektromobilności. Wprost przeciwnie - jestes za tym, żeby się rozwijała i liczba samochodów elektrycznych na drogach rosła. Ale nie można przy tym wylewać dziecka z kąpielą, likwidując ogromną część sektora produkcji motoryzacyjnej związanej na przykład z napędami konwencjonalnymi. Do neutralności klimatycznej można dochodzić wieloma drogami, nie tylko tą jedną, prowadzącą przez narzucanie wszystkim krajom UE ekspresowej elektryfikacji

- tłumaczy Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający SDCM.

Nierówny dostęp do infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych

Według danych ze stycznia 2021 r. po Polsce jeździ nieco ponad 10 tys. samochodów elektrycznych (dane PSPA), które można ładować na 1395 ogólnodostępnych stacjach ładowania (2711 punktów ładowania). W 2020 r. współczynnik liczby punktów na 100 km dróg wynosił u nas 1,5. Był znacząco niższy niż np. w Belgii (44,67) czy Niderlandach (37,69), ale wyższy niż w Irlandii (0,96) czy na Litwie (0,35).

Dysproporcje w gęstości sieci ładowania samochodów elektrycznych w poszczególnych krajach Unii Europejskiej są tak duże, że wprowadzenie jednego, wspólnego terminu zakazu sprzedaży samochodów spalinowych we wszystkich państwach członkowskich nie ma najmniejszego sensu. Byłby to jeden z tych kompromisów, na których wszyscy tracą. Jedni, nie będąc w stanie w odpowiednim czasie spopularyzować samochodów elektrycznych i zagęścić infrastruktury ładowania na krajowych podwórkach. Drudzy, czekając na uboższe kraje, choć będąc już gotowymi na wprowadzenie zakazu sprzedaży samochodów spalinowych. Komisja Europejska dostrzega problem dysproporcji.

Rozmieszczenie punktów ładowania będzie bardzo nierównomierne w całej Europie. Luk w sieci należy spodziewać się szczególnie w Europie Południowej i Wschodniej

– pisze w jednym ze swoich raportów sama KE.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.