Jedno nie ulega wątpliwości. Chiny mocno stawiają na elektromobilność i rozwój pojazdów elektrycznych i wodorowych. Xi Jinping, prezydent Chin od lat nie kryje, że jednym z kluczowych celów jest transformacja Chin by poprawić jakość powietrza, ograniczyć zależność od ropy naftowej i zyskać pozycję lidera w strategicznej branży przemysłu motoryzacyjnego. Władzom nie wystarczy już, że Chiny szybko stały się dużym krajem w branży samochodowej. Konsekwentnie realizują marzenia o prawdziwej potędze.
Okazuje się, że dążenie do potęgi w zakresie zeroemisyjnego transportu ma swoje ograniczenia i zagrożenia. Chińskie organy regulacyjne jak NDRC (narodowa komisja ds. rozwoju i reform) nawołują do wprowadzenia rozwiązań zabezpieczających krajową sieć energetyczną przed przeciążeniem. Urzędnicy obawiają się, że w czasie wzmożonego zapotrzebowania na energię (szczególnie w godzinach szczytu) masowe ładowanie pojazdów elektrycznych (w szacunkach wspomina się nawet o ponad 3 mln aut na prąd w największych miastach Chin w 2035 r.) może przyczynić się do znacznego obciążenia systemów przesyłowych i elektrowni (wzrost szczytowego zapotrzebowania nawet o 12 proc.).
Jak zabezpieczyć się przed nadmierną konsumpcją energii? Jednym z postulowanych rozwiązań jest wdrożenie technologii V2G (Vehicle to grid – dwukierunkowy przepływ energii elektrycznej) w samochodach oraz rozwój tzw. inteligentnych sieci energetycznych. W godzinach szczytowego zapotrzebowania samochody stanowiłyby część sieci elektrycznej jako magazyny energii (w rozwój tej technologii szczególnie zaangażowali się Japończycy, rozwijając ideę awaryjnego zasilania domów V2H w razie braku prądu np. na skutek katastrof naturalnych). W praktyce oznacza to tyle, że auto mogłoby nie tylko pobierać prąd z ładowarki, ale także oddawać energię do sieci (oczywiście nie za darmo). Dla kierowcy oznacza to tyle, że samochód podłączony do stacji zasilania mógłby być rozładowywany, a nie ładowany. Na tym nie koniec.
Technologia V2G w praktyce oznacza także, że kierowca będzie mieć ograniczony wpływ na ładowanie swojego samochodu elektrycznego (próżno o pewność, czy uda mu się uzupełnić energię). Łatwo także o teorię, że państwowe organy regulacyjne mogą ograniczać mobilność zmotoryzowanych w Chinach. Pozostaje jeszcze kwestia ograniczeń technicznych. Chińscy pomysłodawcy nie kryją, że technologia V2G oznacza spore wyzwanie dla branży akumulatorowej. Dlaczego? Nie jest tajemnicą, że wpływa na szybszą degradację baterii (żywotność baterii liczona jest w cyklach ładowania i rozładowania). Stąd apel NDRC o opracowanie akumulatorów o zwiększonej żywotności.
Na początek V2G zostanie wdrożone w ramach pilotażu w ponad 50 wybranych regionach Chin ze stosunkowo nowoczesną siecią energetyczną i odpowiednią liczbą samochodów. Aby korzystać z rozwiązania dwukierunkowego przesyłu energii potrzebna jest odpowiednia infrastruktura i kompatybilne samochody. Nie każde auto elektryczne jest bowiem dostosowane do V2G (w praktyce to nieliczne modele w gamie wielu producentów na całym świecie). Im nowsza konstrukcja (do grona pionierów zalicza się Nissana Leaf drugiej generacji oraz Mitsubishi Outlander PHEV), tym większe szanse, że pojazd dostosowano do nowego standardu.