Tragiczny wypadek Tesli w Teksasie. Elon Musk griluje dziennikarzy

Każde zderzenie z udziałem Tesli wywołuje gorącą dyskusję, która zmierza do tematu Autopilota. Podobnie jest po tragicznym wypadku Tesli Model S w Teksasie, w którym w miniony weekend zginęły dwie osoby. Tym razem wynurzenia dziennikarzy wyprowadziły z równowagi samego Elona Muska.

Szef Tesli stwierdził na Twitterze, że internauci analizują informacje lepiej od dziennikarzy Wall Street Journal, którzy poinformowali, że samochód, który wziął udział w wypadku, prawdopodobnie jechał samodzielnie. W sobotę 17 kwietnia 2021 w okolicach Houston Tesla Model S z 2019 roku opuściła drogę i uderzyła w drzewo, a następnie spłonęła. W środku zginęły dwie osoby.

Amerykańskie media, między innymi New York Post i Wall Street Journal, poinformowały, że żadna z ofiar w momencie wypadku nie siedziała za kierownicą samochodu, który był wyposażony w układ Autopilot.

Policja twierdziła, że samochód zamiast skręcić zgodnie z trasą, wjechał z dużą prędkością ślepą uliczkę i rozpędzony uderzył w drzewo. Kolizja wywołała zapłon akumulatorów. Według informacji podanych przez telewizję KPRC2 dwaj mężczyźni pożyczyli samochód od krewnego żeby się nim przejechać.

Tesla Model S
Tesla Model S fot. Tesla

Wypadki zdarzają się co jakiś czas. Dlaczego Musk przestał milczeć?

Co tak zirytowało Elona Muska? Przede wszystkim nagłówek na stronie Wall Street Journal, który brzmiał następująco: "Śmiertelny wypadek Tesli w Teksasie prawdopodobnie bez udziału kierowcy". Zdaniem szefa Tesli tytuł sugeruje, że samochody tej marki są zdolne do samodzielnej jazdy i odpowiedzialne za efekty zderzenia.

Elon uważa, że takie oskarżenia są niesprawiedliwe. Tesla nigdy nie twierdziła, że jej samochody są gotowe do autonomicznej jazdy bez udziału kierowcy. Owszem, trwają zmierzające do tego testy, ale wciąż po stałym ludzkim nadzorem.

Poza Model S, który wziął udział w tragicznym wypadku, chwilę przed nim nie miał uruchomionego Autopilota oraz w ogóle nie był wyposażony w najbardziej zaawansowany pakiet FSD (Full Self-Driving). Firma to wie, bo elektryczne Tesle przez cały czas przekazują dane do chmury, gdzie są magazynowane oraz analizowane przez zaawansowane oprogramowanie.

Użytkownicy Tesli mają możliwość jego kupienia za 10 tys. dolarów oraz zainstalowania zdalnie w swoich autach. Oprócz tego Musk zwraca uwagę, że do prawidłowego działania Autopilot wymaga drogi z wyraźnie oznaczonymi pasami ruchu, a tych nie było na ulicy, na której wydarzył się tragiczny wypadek.

Elon Musk nie lubi tracić kontroli nad przekazem Tesli

Szef i twórca sukcesu Tesli zdenerwował się prawdopodobnie, ponieważ w takich momentach sprawy wymykają mu się z rąk. Zdolność do automatycznej jazdy jest jednym z ważniejszych atutów marketingowych Tesli. Mimo, że firma od pewnego czasu przy każdej możliwej okazji podkreśla że Autopilot nie jest jeszcze gotowy do całkowitego przejęcia kierownicy, być może był reklamowany zbyt agresywnie. Stąd obiegowa opinia o jego możliwościach.

Prawda jest taka, że technologia autonomicznej jazdy we współczesnych samochodach rozwija się bardzo gwałtownie, ale wciąż jest w fazie raczkowania. Musimy poczekać jeszcze kilka lat aż dojrzeje, tak by była bezpieczna.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem pod koniec 2021 roku Autopilot powinien osiągnąć możliwości tożsame z piątym poziomem autonomii jazdy wg. SAE (w pełni samodzielnej jazdy). Nawet wówczas nie będzie można zdać się na jego możliwości.

Po pierwsze ze względu na ograniczenia prawne. Przede wszystkim samochodom autonomicznym zawsze będzie trudno poruszać się po ulicach pełnych nieprzewidywalnych "ludzkich" kierowców. Mimo to, jak również stwierdził w jednym ze swoich tweetów Elon Musk, zgodnie z danymi przenalizowanymi przez firmę, Tesle z włączonym Autopilotem mają dziesięciokrotnie mniejszą szansę na udział w wypadku czy kolizji, niż przeciętny samochód.