Miałem okazję jeździć kilkoma znacznie szybszymi i mocniejszymi samochodami. Choćby Trackhawkiem, nowym M5, czy 911 Turbo S, ale żadne z tych aut nie przyspieszało tak lekko i chętnie, a przynajmniej nie sprawiało takiego wrażenia, jak Tesla Model 3. Dwa silniki elektryczne o łącznej mocy 367 KM, jeden z przodu, drugi z tyłu, każdy napędzający swoją oś, zapewniają niesamowite doznania. Moment obrotowy dostępny jest od razu. Wystarczy musnąć gaz, a Model 3 błyskawicznie reaguje przy każdej prędkości. Nie potrzebuje wkręcać się na obroty i wyrywa do przodu momentalnie. Do setki przyspiesza w 4,4 s (niektórzy zmierzyli mniej, to oficjalne przyspieszenie). Wyraźnie wolniej od wspomnianych aut, ale na pierwszych metrach i ułamkach sekundy Tesli nie dorówna chyba żaden z nich.
Imponujące.
Zwłaszcza, że wszystko dzieje się w absolutnej ciszy. Model 3 przyspiesza niczym supersamochód, a my słyszymy tylko cichutki szum wiatru i opon. Na pokładzie Tesli nie czułem się jakbym trzymał kierownicę. Bardziej stery statku kosmicznego, bo to pojazd z innej planety.
>>> TRWA PLEBISCYT THE BEST OF MOTO. ZAGŁOSUJ NA SAMOCHÓD ROKU MOTO.PL I WYGRAJ NOWĄ HONDĘ CIVIC <<<
Wystarczy rozejrzeć się w kabinie, by zrozumieć skąd bierze się to poczucie. Tesli nie projektowali ludzie, którzy robią auta od stu lat. Wnętrze zdominowane jest przez ogromny ekran dotykowy i to on stanowi nasze centrum dowodzenia. Poza nim tak naprawdę nie znajdziemy tu nic więcej - liczbę przycisków i przełączników ograniczono do absolutnego minimum. Z poziomu wyświetlacza otwieramy nawet schowek przed pasażerem i to na ekranie widzimy prędkość z jaką jedziemy.
Przed oczami kierowcy nie ma nic. To potęguje wrażenie, że siedzimy w niezwykłym samochodzie.
Osiągi rasowego sportowego modelu i przyspieszenie superauta sprawiają, że niektórzy po Tesli mogą się spodziewać równie sportowego prowadzenia. A to błąd. Bo Tesla Model 3 z pewnością nie ma takiego rodowodu i wcale nie chce go mieć. To piekielnie szybkie auto, ale nastawione na komfort i przyjemną, spokojną jazdę. W ciszy. Z ulubioną muzyką grającą ze świetnego audio. Tesla w zaskakujący sposób wybiera też nierówności, czego się po niej nie spodziewałem. Człowiek jest raczej przyzwyczajony, że tak szybki samochód będzie twardy. Model 3 płynie po drodze.
Z powodu umieszczonych w podłodze baterii siedzimy tu bardzo wysoko, cały czas widzimy maskę, ale nie w taki sposób, jak np. w Mustangu. Raczej jak w SUV-ie. Model 3 prowadzi się bardzo dobrze, jest wystarczająco precyzyjny, ale w ostrzejszych zakrętach daje znać o sobie wysoka masa. Nie czujemy się pewni, auto staje się nerwowe i potrafi zarzucić tyłem przy przyspieszaniu.
Pod wrażeniem jestem za to zasięgu. Testowana wersja Long Range z bateriami 75 kWh na pełnych bateriach pokazała ok. 450 km. Teslę miałem na 3 dni, ale nie tylko ja nią jeździłem. Na przejażdżkę zabrał ją każdy z redakcji i z pewnością nikt nie oszczędzał akumulatorów, bo chęć, z jaką Tesla przyspiesza jest uzależniająca i wywołuje szeroki uśmiech. Nie miałem jej gdzie ładować, a do szybkiej ładowarki w centrum handlowym po prostu nie chciało mi się jechać. Dla Tesli to nie problem.
W mieście komputer pokładowy nie oszukuje jak w innych elektrykach. W lato ponad 400 km zasięgu to ponad 400 km. Jeździłem Modelem 3 naprawdę sporo, bez żadnej ekojazdy, a na parking odstawiłem ją z 200 km zasięgu. Kilometry zaczynają znikać niepokojąco szybko dopiero, kiedy wyjedziemy na drogi szybkiego ruchu. Taki urok elektryków - najlepiej czują się w mieście. Long Range jednak pozwala już planować dłuższą trasę i obsługuje oczywiście szybkie ładowarki.
Siedziałem kiedyś w Modelu S P85+ i muszę przyznać, że zrobił na mnie bardzo złe wrażenie, jeżeli chodzi o wykonanie. Minęło jednak sporo czasu, a Tesla wykonała gigantyczny krok naprzód. Pod niektórymi względami Model 3 wciąż nie może równać się z europejskimi producentami. Wystarczy spojrzeć choćby na spasowanie elementów nadwozia czy uszczelki przy drzwiach. Tylko czy to przeszkadza kierowcy i pasażerom? Absolutnie nie.
W samej kabinie nie ma na co narzekać. No dobrze, kierownica jest wykończona skandalicznie tanio. Cała reszta to już poziom, którego nie powstydziłyby się marki aspirujące do miana premium. Praktycznie wszystkie plastiki są miękkie (nawet na dole boczków drzwi z tyłu), jest przyjemna w dotyku ekoskóra, drewniany element ozdobny, a wszystko spasowano bardzo dobrze.
Podczas jazdy nic nie trzeszczy i nie skrzypi. Tesla Model 3 zaskakuje poziomem wykonania. Ciekawe do jakiego poziomu Kalifornijczycy dojdą za kilka lat. Pamiętajmy, że robią auta od niedawna - Roadster wyjechał na drogi w 2008 r.
Co mnie w Tesli tak irytowało, że aż napisałem o tym we wstępie? Cała masa niepotrzebnych udziwnień. Chowane w drzwiach klamki są niewygodne. Tak samo karta-kluczyk. Trzeba ją zbliżyć do konkretnego miejsca w drzwiach, nie działa przez portfel. Za każdym razem musimy ją więc wyjmować z torby czy plecaka.
Przy okazjonalnych przejażdżkach to problemy nieistotne, na co dzień - jedne z bardziej irytujących rzeczy, jakie spotkałem w nowych samochodach.
Kasowanie kolejnych przycisków i przełączników to wcale nie oznaka nowoczesności, to oszczędność. Taniej wszystko upchnąć w ekranie. A to rozprasza i przeszkadza w jeździe. Chcemy sprawdzić prędkość, wskazania nawigacji, cokolwiek przełączyć albo zmienić temperaturę czy siłę nawiewu? Trzeba oderwać wzrok od drogi i szukać informacji na wielkim ekranie. To po niewygodne i niebezpieczne. Chyba, że jedziemy na Autopilocie, ale trzeba pamiętać, że, choć działa świetnie, to wciąż jest w wersji beta i nie można mu w pełni ufać.
Sterowanie wszystkim z poziomu systemu multimedialnego to dla mnie ogromny minus, ale sam system to kolejna z rzeczy, które mi w Modelu 3 zaimponowały. I kolejny dowód, że czasem osoba spoza środowiska może mieć świeże spojrzenie. Tak intuicyjnego i łatwego w obsłudze systemu nie używałem chyba jeszcze nigdy. Interfejs nie przypomina żadnego auta, to po prostu nowoczesny telefon. Banalnie prosty i funkcjonalny. Wcale nie gubimy się w nadmiarze funkcji. Brawo, Tesla. Dzięki temu brak przycisków nie jest tak uciążliwy, jak w innych autach.
No i mamy tu też mnóstwo bajerów, za które fani Tesli tak lubią te auta. Klasyczne gry, w które można grać na postoju, nastrojowy kominek, tryb Świętego Mikołaja, mapę Marsa oraz pierdzenie z głośników przy używaniu kierunkowskazów... Poczucie humoru Elona Muska jest specyficzne.
Jazda Teslą Model 3 to niezwykłe doświadczenie. I powinien się nią przejechać każdy, kto interesuje się samochodami. Choć wciąż nie jestem fanem elektryków, a Tesla miała mnóstwo wad, którymi mnie irytowała, to dawno tak dobrze nie bawiłem się za kierownicą żadnego samochodu testowego. Przyspieszenie po prostu wbija w fotel i pozostawia na naszej twarzy uśmiech, Autopilot działa sprawnie, zasięg pozwala nie przejmować się ładowarkami, a zaskakująco dobrze wykonane i bogato wyposażone wnętrze sprawia, że czujemy się jak na pokładzie statku kosmicznego.
To auto inne niż wszystkie. Pod wieloma względami imponujące. Nawet dla kogoś, kto jak ja, nie fascynuje się Elonem Muskiem, Teslą Motors i samochodami elektrycznymi.
Teslę do testu użyczyła nam firma Qarson, która oferuje samochody na abonament. W szerokiej ofercie znalazły się także elektryczne samochody z Kalifornii. Nie tylko Model 3, ale również Model S oraz Model X. Koszt miesięcznego abonamentu dla Tesli 3 w wersji Standard Range Plus wynosi 3 999 zł (36 msc) lub 4 599 zł brutto przy umowie zawartej na 24 miesiące. W obu przypadkach opłata startowa wynosi 5 999 zł brutto. Więcej pisaliśmy o tym w tym miejscu:
>>> Spektakularne, czterodrzwiowe coupe o długości 5 m. Przyglądamy się z bliska nowemu Audi A7: