Holandia, Norwegia, Niemcy, a teraz Francja. Do 2040 znikną z salonów auta z silnikami spalinowymi

Rządy europejskich państw coraz przychylniej spoglądają na samochody elektryczne. Zaczęło się od deklaracji obejmujących zakaz wjazdu dla diesli do centrów miast, a teraz całkowite wycofanie z salonów sprzedaży pojazdów z silnikami spalinowymi. Rząd Francji zadeklarował wejście w życie zmian w 2040.

Zaczęło się od miast

Paryż, Madryt, Bruksela, Madryt, a także wiele miast Ameryki Północnej. Do tych ośrodków miejskich dołączają kolejne. Wszystko w trosce o czystość powietrza. Spadek liczby samochodów bezpośrednio przekłada się na mniejsze zanieczyszczenia emitowane do atmosfery. Regulacje są uzależnione od lokalnej polityki. Mieszkańcy stolicy Hiszpanii odetchną od 2020 roku. Wówczas za wjazd do ścisłego centrum będzie grozić mandat przekraczający 100 euro. Zróżnicowane też zostaną opłaty parkingowe w wielu strefach. Samochody z napędem ekologicznym zapłacą zdecydowanie mniej za każdą godzinę postoju. W Brukseli w 2018 zacznie obowiązywać całkowity zakaz wjazdu pojazdom z silnikami wysokoprężnymi wyprodukowanymi do 1997 roku. Londyn za trzy lata wprowadzi strefy wyłączone z ruchu dla diesli. Już teraz właściciele takich aut muszą płacić 12,5 funta dziennie za korzystanie z miejskiej infrastruktury w centrum.

W 2030 w Niemczech, a 10 lat później we Francji

W Europie najszybciej sprawą się zajęły rządy Holandii i Norwegii. W tych krajach znanych z zamiłowania do ekologii, samochody z silnikami spalinowymi mają zniknąć z salonów sprzedaży do końca 2025 roku. Zaledwie 5 lat później sytuacja powtórzy się w Niemczech. Francuzi będący po Volkswagenie drugą siłą motoryzacyjną na Starym Kontynencie, dają sobie trochę więcej czasu. Nicolas Hulot, niedawno powołany minister środowiska ogłosił rozpoczęcie prac nad zmianą przepisów. Wprowadzą zakaz rejestracji nowych samochodów z zapłonem iskrowym po 1 stycznia 2040 roku. O proekologicznych ustawach wcześniej wypowiadał się prezydent Emmanuel Macron. Obecne działania rządu zmierzają do tego, by Francja stała się krajem neutralnym węglowo w 2050 roku. Już teraz usilnie pracuje się na tym, by całkowicie wyeliminować węgiel z procesu uzyskiwania energii.

Rządowe zachęty do „elektryków”

Technologia elektryczna w samochodach ma wciąż wiele wad, którymi nie jest w stanie efektywnie konkurować ze spalinowymi jednostkami. O ile hybryda bazująca na benzynowym silniku cieszy się ogromnym wzięciem, o tyle „elektryki” stanowią obecnie margines rynku motoryzacyjnego. W zeszłym roku w Europie sprzedano ich niewiele ponad 100 tysięcy. W Polsce w tym czasie do klientów trafiło 350 egzemplarzy. Największy kawałek tortu przypada Renault Zoe oraz Nissanowi Leafowi – odpowiednio 21735 i 18456.

Póki co, pojazdy bezemisyjne mają w Europie 6% rynku. W Stanach Zjednoczonych ten wskaźnik jest nieco bardziej optymistyczny i wynosi 8 procent. Żeby osiągnąć założone cele, potrzeba rządowych zachęt. Francuzi planują inwestycje w zwiększenie efektywności energetycznej w wysokości 4 miliardów euro. Kierowcy zyskają poprzez liczne udogodnienia i dopłaty. Najwięcej korzyści przypadnie osobom złomującym dotychczasowy samochód. Według wstępnych ustaleń ministerstwa, program obejmie złomowanie aut z silnikami diesla wyprodukowanymi przed 2001 i benzynowe sprzed 1997 roku.

Symboliczny wymiar przedsięwzięcia

Patrząc na aktualne trendy motoryzacyjne, takie działania europejskich rządów mają jedynie wymiar symboliczny. Producenci usilnie pracują nad poprawą wydajności „elektryków” i widać rezultaty. E-Golf w wersji poliftingowej potrafi przejechać 300 kilometrów na pełnej baterii. Kolejna generacja Nissana Leafa ma mieć zasięg na poziomie 450 km. Infrastruktura ze stacjami szybkiego ładownia wciąż rośnie, a ceny aut spadają. Być może, zanim doczekamy się wprowadzenia obiecywanych zmian, dobiegnie kres technologii spalinowej w pojazdach osobowych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.