Silnik w tym byczku ma dwanaście cylindrów i daje z siebie 640 KM. Starczy, by zaliczyć setkę w 3,4 s i rozpędzić się do 340 km/h. Obecny właściciel, który sprzedaje auto, chyba wciąż jest pod wrażeniem jego osiągów, bo pomylił się przy wpisywaniu nazwy (LP460 zamiast LP640), no ale nieważne. Auto ma przejechane mniej niż 15 tys. km, było serwisowane w Berlinie i wyposażone jest w ceramiczne hamulce. I wnętrze całe w skórze. No i nawigację, to dobrze, uspokaja nas to w świetle zbliżającego się chaosu. Tak sobie myślimy, że wyposażenie i otwarte na świat nadwozie są nieważne. Najbardziej liczy się to, że Lamborghini jest bardzo szybkie, może więc dzięki temu uda nam się uciec przez zagładą? Trzeba wydać 800 tys. zł, by się o tym przekonać.
Lamborghini Murcielago LP640 Roadster - ogłoszenie
Nieco mniej, bo tylko 89 tys. zł, kosztuje Mercedes G400 CDI. Auto pochodzi z 2001 roku i wyposażone jest w 250-konnego turbodiesla V8. Poza tym ma przyciemniane szyby (przydatne, gdy warstwa ozonowa zniknie i słońce zacznie przypiekać), hak holowniczy (genialne, gdy trzeba będzie uciekać przed zombie i holować jakiś tymczasowy mobilny dom), skórzaną tapicerkę (tak cudowne, ale tak niepotrzebne w czasie apokalipsy) oraz nawigację (w sumie i tak nam nie pomoże, przecież drogi znikną) i dobry system audio (trzeba więc pamiętać, by w ostatnią podróż wziąć swoje ulubione przeboje na uspokojenie duszy). Dlaczego jeszcze liczymy na Mercedesa? W końcu zaczął swój żywot jako auto dla wojska, więc wierzmy, że ma jakieś szanse w walce z końcem świata. Poza tym wygląda jak czołg i już samo to działa uspokajająco, podobnie jak te całe jego ochraniacze z przodu, które powinny dać radę hordom obcym, zombie czy czegokolwiek innego, co będzie czyhało na nasze życie.
Mercedes G400 CDI - ogłoszenie
Po całym tym zamieszaniu przewidzianym przez Majów, na stacjach benzynowych może być problem z paliwem. To oznacza, że należy kupić auto ekologiczne - co za ironia, nawet w czasie zagłady ludzkości przejmujemy się spalaniem, a niech to! Na pocieszenie mamy takiego oto Lexusa LS600h. Sprzedający mówi, że to wersja "president", co niewiele nam mówi, ale za chwilę dodaje, że auto ma "wszystkie możliwe dodatki", co działa jak balsam na duszę. LS600h ma ponad 5 m długości, jest Toyotą, więc pewnie się nigdy nie zepsuje i zapewnia komfort absolutny, a dzięki 445 elektryczno-benzynowym koniom jest bardzo szybki (6,3 s do setki) i niewiarygodnie wręcz oszczędny (średnio 9,3 l/100 km). Idealne auto na ciężkie czasy, gdy infrastruktura będzie w jeszcze gorszym stanie niż dziś, benzyna coraz droższa, a autoryzowane stacje obsługi zamknięte. Lexus kosztuje tylko 199 tys. zł. Tyle, co nic.
"Jest rok 2016. Świat, który dotąd znaliśmy, przestał istnieć. Temperatura na Ziemi wzrosła o 10 stopni Celsjusza. Słońce, dawniej źródło życia, światła i ciepła, obróciło Ziemię w jałową pustynię i doprowadziło do długotrwałych susz, dając początek palącym jak ogień upałom. Przeszywające światło wdziera się niemal wszędzie i nawet noce są nieznośnie jasne. Woda zanika, a kaptury i maski to jedyna ochrona przed słońcem, które parzy jak rozżarzony ogniem węgiel".
To skrócony opis niemieckiego filmu "Hell" w reżyserii Tima Fehlbauma, gdzie nie tylko mamy dobitnie pokazany świat po zagładzie, ale też kanibalizm, mordy, krew i tak dalej. Generalnie ci o słabszych nerwach nie powinni go oglądać sami. Ale do rzeczy - trójka głównych bohaterów wyrusza na poszukiwanie wody (towar deficytowy), a najważniejsze jest to, że w tą ciężką podróż wybierają się Volvo 760. Oj tak, Mercedes CLS Shooting Brake może i jest ładniejszym, a Audi RS6 mocniejszym kombi, więc mogliby wybrać któryś z tych modeli, ale jeśli potrzeba pojemnego, niezniszczalnego przyjaciela podróży, Volvo nadaje się do tego idealnie. I dlatego byśmy go kupili jeszcze przed końcem świata.
Na portalu www.autotrader.pl nie znaleźliśmy zadowalającego nas egzemplarza, pewnie Polacy już wszystkie wykupili, bo wiedzą, co się święci. Zamiast tego proponujemy więc model 740. To właściwie 760, ale prostszy konstrukcyjnie (m.in. belka skrętna zamiast wielowahaczowego zawieszenia), więc jeszcze bardziej trwały. Oba kombiaki wyglądają właściwie identycznie i połykają w bagażniku ponad 2 tys. litrów, więc przydadzą się na ciężkie dni. Cena? Tylko 6,2 tys. zł.
Volvo 740 - ogłoszenie
No co tu dużo mówić, tylko spójrzcie na jej gigantyczne koła, pojemną pakę i cichociemny kolor, toż to idealne auto w świecie bez rządów, bez prawa, bez nadziei! Sprzedający nie podaje żadnych szczegółów, zaznacza tylko, że Tacoma ma katalizator, co w sumie niewiele nas obchodzi. Poza tym czy są jeszcze auta bez katalizatorów? Naklejka na tylnych błotnikach mówi, że to wersja TRD Sport. Co to za czort? TRD to fabryczny tuner Toyoty, a pakiet Sport to m.in. wodoodporna tapicerka (przydatna), sportowe amortyzatory Bilsteina (niech już będą), kamera cofania (do obserwowania tych, co nas ścigają), Bluetooth (dyskusyjny dodatek po Armagedonie), światła przeciwmgielne (muszą być!) i dodatkowy wlot powietrza na masce (to świetny gadżet, niezależnie od sytuacji polityczno-gospodarczej). Genialne dodatki i fascynująca bryka! Cena? Niecałe 63 tys. zł.
Toyota Tacoma - ogłoszenie
Wszystkie powyższe auta są szalone, ale mogą pomóc w ciężkich czasach. Lamborghini pozwoli nam uciec z każdej opresji, Mercedesem G i Toyotą Tacomą dojedziemy wszędzie, a Lexus odizoluje nas od wszelkich zawirowań, choć w świetle końca świata to wszystko i tak nie ma sensu. Może więc kupić sobie coś niepraktycznego, ale przyjemnego? Choćby takiego Lotusa Elise 111R. Jest bezużyteczny. Powstał tylko po to, by sprawiać frajdę w czasie jazdy. Nie wiemy, czy za kilka dni wciąż będzie możliwe jeżdżenie dla przyjemności. Jeśli nie, to warto skorzystać z tych ostatnich chwil.
Elise 111R ma prawie 200 KM, setkę zalicza w 4,9 s i rozpędza się do 230 km/h. Ma napęd na tylne koła i silnik umieszczony centralnie. Urósł raptem na 1,1 m wysokości, więc łatwo go przeoczyć, ale w zamian oferuje klimatyzację, skórzane wykończenie i dobre audio. No i waży około 900 kg, więc w razie czego można go wziąć na plecy i przenieść w bezpieczne miejsce. Cena? 99,9 tys. zł. Bierzemy!
A może by tak kupić coś więcej niż auto - Jak już szaleć, to szaleć! Proponujemy helikopter Eurocopter za 4,2 miliona złotych. Maszyna z 2000 roku ma wymienioną tapicerkę, pięć miejsc i osiąga prędkość 278 km/h. Wygląda tak, jakby się urwała z służby wojskowej, co da nam psychologiczną przewagę nad wrogami, których z pewnością nie zabraknie, gdy cywilizacji zabraknie. Koniec świata już blisko, więc jazda na zakupy! Albo raczej lecimy na zakupy.