Klasa C (W206) to auto, które skradło moje, nieco konserwatywne w kwestii motoryzacji, serce. Klasyczne proporcje sedana, piękna i lekko prezentująca się karoseria o wymiarach 475,1 cm długości, 203,3 cm szerokości oraz 143,8 cm wysokości, wyrazisty i szlachetny niebieski lakier, pakiet stylistyczny od AMG, a do tego idealnie komponujące się 19-calowe felgi, również od AMG - czysta finezja. Naprawdę trudno mi się przyczepić do czegokolwiek w kwestii urody najnowszego wcielenia "Baby Benza".
Dla wszystkich fanów nieco starszych pojazdów z gwiazdą na masce zaskakujące może być to, jak bardzo C Klasa wydoroślała. To już nie jest malutki sedan, na którego tylnej kanapie komfortowo mogłyby podróżować jedynie dzieci i niezbyt rośli pełnoletni. Jak na pojazd tej klasy, W206 gwarantuje całkiem sporo przestrzeni, tak z przodu jak i z tyłu (rozstaw osi wynosi 286,5 cm). Także bagażnik jest zaskakująco pojemny - 455 l. Niektórzy będą jednak narzekać na dość duży tunel środkowy, o który będą obijać kolanem. Można też przyczepić się do spasowania niektórych elementów - skrzypienia i trzaski słyszalne są przy poruszaniu niektórymi elementami, jednak mowa tutaj o raczej drugorzędnych sprawach.
Pod względem designu wnętrze prezentuje się bardzo gustownie. Z drugiej strony można zarzucać inżynierom pewną leniwość w kwestii ekranów, które wydają się być od niechcenia doklejone. Mowa tutaj o centralnym wyświetlaczu multimediów o przekątnej 11,9 cala, nieco nachylonym w stronę kierowcy, oraz 12,3-calowym ekranie wirtualnych zegarów. Zostańmy przy nich przez chwilkę. Jakość grafiki i szybkość działania jest na bardzo wysokim poziomie. Zresztą czego byłoby się spodziewać po Mercedesie. Prostota ich obsługi jest wręcz wzorowa. Szybko odnajdziemy się w menu, dostosowując każdą możliwą opcję pod nasze preferencje. Nie mogło zabraknąć Apple Car Play oraz Android Auto, które działają bezprzewodowo.
Mimo iż skrytykowałem wystające i nieco górujące nad całą resztą wyświetlacze, tak patrząc na to pod trochę innym kontem, komponują się one z pozostałymi elementami wnętrza m.in. kratkami nawiewu, czy też wysepkami na boczkach drzwiowych, na których umieszczono klamki i przyciski do regulacji foteli. A jeżeli przy fotelach jesteśmy, to im też poświęćmy trochę uwagi.
Ogólnie rzecz biorąc, są całkiem przyjemne, regulowane w każdej płaszczyźnie, jednak ich siedziska są odrobinę za wąskie. Prosiłoby się też o to, by były nieco miększe. Na szczęście skórzana tapicerka jest fenomenalna, również w kwestii koloru. Połączenie czarnej i pomarańczowo-koniakowej skóry jest doskonałe. To taka wisienka na tym motoryzacyjnym torcie. A co najlepsze - nawet nie ukroiliśmy pierwszego kawałka.
Najważniejszym elementem całej tej układanki jest silnik. Mowa o czterocylindrowym, turbodoładowanym dieslu o pojemności dwóch litrów (OM 654 M). By jego spalanie na papierze wyglądało jeszcze bardziej imponująco, Mercedes postanowił go zelektryfikować - mamy tutaj wspaniałą miękką hybrydę. Zastępująca alternator i rozrusznik elektryczna jednostka napędzana 48-voltowym akumulatorem, oprócz dodatkowych 23 KM mocy zapewnia jeszcze 200 Nm momentu obrotowego. Łączna systemowa moc wynosi zatem 288 KM (265 KM z samego diesla) oraz 550 Nm maksymalnego momentu obrotowego.
Dynamika i elastyczność napędu jest świetna. Dzięki przeniesieniu mocy na wszystkie koła auto wręcz wyskakuje z miejsca, jednak robi to w typowy mercedesowski sposób — z gracją i dostojnością. Nie szarpie, a nieco wysilony odgłos ropniaka jest stłumiony. Producent postarał się o bardzo dokładne wygłuszenie komory silnika, przez co w kabinie dźwięk jednostki jest prawie niedostrzegalny. Zwłaszcza jeżeli obchodzimy się z nią w podręcznikowy sposób, a więc bez przesadnie agresywnego korzystania z pedału gazu. Pomaga w tym także dziewięciostopniowy automat 9G-TRONIC, który zestrojony został raczej do spokojnej jazdy, niż do nerwowych startów spod świateł.
Warto tutaj wspomnieć o działaniu samej miękkiej hybrydy, która w przypadku Klasy C działa fenomenalnie. Przy powolnym dojeżdżaniu do świateł jednostka spalinowa gaśnie, pozwalając na chwilę żeglowania, a następnie, już przy ruszaniu, nie budzi się niczym przerażony emeryt, pozwalając na sprężysty start. Oczywiście silnik elektryczny nie jest w stanie napędzić auta, ale bardzo pomaga przy ruszaniu. Co interesujące, w trybie Eco, gdy sytuacja nie wymaga użycia pedału gazu np. przy jeździe z górki, diesel jest również wyłączany, co przekłada się na kolejne oszczędności.
Wystarczy spojrzeć na wyniki spalania. Jadąc w trasie, gdzie głównie obowiązywały ograniczenia do 90 km.h oraz na ekspresówkach, na których sunąłem raczej zachowawczo, nie przekraczając 110 km/h, udało mi się zejść do poziomu 4,6 l na 100 km. A wynik ten dałoby się zapewne jeszcze bardziej obniżyć. Zaskakujące jest też spalanie w mieście — niecałe 6 litrów! Przy 66 litrowym baku paliwa oznacza to, że na stacjach będziemy korzystać częściej z toalet niż dystrybutorów.
Oczywiście, przy takiej mocy, napędzie na obie osie oraz wysokim momencie obrotowym, nie może być mowy o jakiejkolwiek ślamazarności. Mimo tego, iż auto jest przeznaczone do raczej leniwego pochłaniania kilometrów, to gdy wymaga tego sytuacja, może pokazać kły. Sprint do setki zajmuje bowiem jedynie 5,9 sek. Co prawda w trybie sportowym skrzynia pracuje ociupinkę ospale, jednak i tak radzi sobie całkiem nieźle. Koniec końców to wygodna mała limuzyna (pod względem resorowania nie jest jednak kanapowo, a raczej sprężyście; Zawieszenie dobrze wybiera nierówności, jednak nie jest ono na najwyższym poziomie), a nie fura dla nabuzowanych jegomościów.
Wyceniona na kwotę 266 300 zł Klasa C w wariancie 300d 4Matic to po prostu bardzo udane, a do tego świetnie prezentujące się auto. Ma dużo klasy, w pakiecie AMG (dopłata 13,4 tys. zł) nabiera charakteru, jednak nie ma tu mowy o agresywności czy pokazowym prężeniu muskuł. Mimo iż systemowa moc 288 KM robi wrażenie i pozwala na bardzo dynamiczną jazdę, to auto skłania kierowcę do spokojnego pokonywania kolejnych kilometrów i po prostu cieszenia się z jazdy. Wynagradza to dodatkowo niziutkim spalaniem. Czy jesteśmy zatem gotowi na pożegnanie diesla? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Oby czas płynął bardzo powoli, bo wizja nowej bezemisyjnej motoryzacji po 2035 roku niezbyt mi się uśmiecha. Auto do testu udostępnił Mercedes-Benz Polska. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść publikacji.