Sprawę pewnego kierowcy postanowił nagłośnić Rzecznik Praw Obywatelskich. Powód? Wstawił się za nim, bo ten został skrzywdzony przez wadliwie skonstruowane przepisy. Sprawa zaczęła się dokładnie 19 października 2022 r. To wtedy prowadzący został zatrzymany do kontroli drogowej przez patrol policji.
Policjanci sprawdzili kierowcę w bazie Centralnej Ewidencji Kierowców. Po wpisaniu jego numeru PESEL okazało się, że prowadzący ma zatrzymane prawo jazdy. De facto prowadzi zatem bez uprawnień. Funkcjonariusze, działając w głos przepisów, skierowali wniosek o ukaranie do sądu. Wyrok sądu był natomiast jednoznaczny. Kierowca otrzymał 2 tys. zł grzywny i zakaz prowadzenia pojazdów na 6 miesięcy.
Słuszny wyrok, pomyślicie? Nie do końca. Bo ten konkretny kierujący tak naprawdę prawo jazdy posiadał, tyle że 10 września 2020 r. stracił je na 3 miesiące za zbyt szybką jazdę. Powinien zatem odzyskać dokument w grudniu 2020 r. Tak się jednak nie stało. Kierujący popełnił prosty błąd. Nie zgłosił się do wydziału komunikacji z wnioskiem o odblokowanie uprawnień. Bez tego cały czas widniał w bazie CEK jako osoba z zatrzymanymi uprawnieniami i to pomimo zakończenia okresu zakazu prowadzenia.
Kierowca nie wiedział o konieczności odebrania "kartonika" (a więc fizycznego prawa jazdy) z wydziału komunikacji. Zakładał, że zakaz został automatycznie zdjęty. Dodatkowo przyjął, że skoro od końca 2020 r. nie trzeba wozić przy sobie prawa jazdy podczas jazdy po Polsce, fakt braku wizyty u starosty nie będzie miał żadnego znaczenia dla jego sytuacji prawnej. Mylił się niestety.
Policjanci zadziałali automatycznie. Zobaczyli wpis w CEK i mieli obowiązek skierowania sprawy do sądu. Sąd automatyzmu stosować jednak nie musiał. Mógł rozpoznać okoliczności sprawy i wydać bardziej sprawiedliwy wyrok. W takim przypadku nie musiał działać zero-jedynkowo. Właśnie dlatego RPO zdecydował się na skierowanie kasacji. Ta została przyjęta. Sprawa zostanie ponownie rozpatrzona. Ten przypadek powinien jednak stanowić dwie nauczki. Bo wskazuje na to, że: