Sprawa z ograniczeniami prędkości wydaje się prosta. Autem można jechać 50 km/h w mieście i 90, 100, 120 lub 140 km/h w trasie. Poza obszarem zabudowanym dużo zależy od typu drogi. Sprawa taka prosta jednak nie jest. Bo może się okazać, że choć kierowca samochodu nie zmieni na ciężarowy, ustawodawca zmieni mu po cichu limit prędkości. Kluczem do tego staje się pojęcie zestawu pojazdów.
Czym jest zespół pojazdów? Definicję w tym zakresie podaje art. 2 pkt 49 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Zapis mówi o tym, że są to "pojazdy złączone ze sobą w celu poruszania się po drodze jako całość". Pojęcie nie dotyczy pojazdów złączonych w celu holowania. Chcąc wyjaśnić definicję ustawową prostym językiem, należy stwierdzić, że oznacza ona np. samochód osobowy połączony z przyczepą. Każdą przyczepą – nie ma znaczenia czy jest ona lekka, czy nie. Równie dobrze może to być też przyczepa kempingowa czy służąca do przewozu koni.
W sytuacji, w której kierujący przyczepi do auta przyczepę i formalnie zaczniemy mówić o zespole pojazdów, zastosowanie w kwestii dopuszczalnej prędkości zaczyna mieć art. 20 ust. 2 pkt 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym. A ten wyraźnie stwierdza, że limit szybkości jazdy w takim przypadku:
Skąd pomysł na tak mocne zredukowanie dopuszczalnej prędkości? Ustawodawca kierował się tym, że przyczepa zwiększa masę zestawu. To oznacza dłuższą drogę hamowania, mniejszą stabilność pojazdu w czasie jazdy w zakręcie i utrudnioną możliwość wykonania nagłego manewru. Poza tym przyczepa na ogół staje się formą żagla. Jest tak podatna na boczne podmuchy wiatru. Niższa prędkość ma umożliwić kierowcy łatwiejsze zapanowanie nad zestawem pojazdów.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Kierujący porusza się autostradą. Do jego auta osobowego przyczepiona jest przyczepa. Ten nie bacząc na ten fakt, rozpędził się jednak do prawie "przepisowych" 141 km/h (pomijając fakt czy to jest technicznie możliwe lub takie łatwe). I przy takiej prędkości policja dokonała pomiaru. Kierujący ewidentnie nie pamiętał o powyższych ograniczeniach prędkości. W efekcie, choć wydawało mu się, że jedzie w zgodzie z przepisami, przekroczył dopuszczalną prędkość o 61 km/h.
Taki scenariusz oznacza mniej więcej tyle, że funkcjonariusza zaproponują mu 2000 zł grzywny i 14 punktów karnych. Gdyby to było drugie poważne wykroczenie kierowcy w ciągu ostatnich dwóch lat, kwota mandatu podskoczy już do 4000 zł.