Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Poruszanie się własnym autem po największych polskich miastach coraz bardziej przypomina sztukę przetrwania. Niekończące się utrudnienia drogowe oraz coraz większy ruch drogowy rzutują na wielkie korki, które zniechęcają do dalszej jazdy. Dlatego też coraz więcej kierowców decyduje się na dojazdy do pracy w centrum komunikacją miejską.
Nie musimy przypominać, że jazda autobusem, tramwajem bądź metrem bez ważnego biletu stanowi podstawę do otrzymania mandatu. Warto zadbać o jego zakup zawczasu, zanim wsiądziemy do jednego ze środków transportu publicznego. Przyjmijmy jednak, że przypomnieliśmy sobie o bilecie dopiero po wejściu. Z reguły trafimy na biletomat, w którym możemy zaopatrzyć się w bilet za pośrednictwem płatności elektronicznej. Może się jednak zdarzyć, że jest on zepsuty, a my musimy obejść się ze smakiem z zakupem biletu. Okazuje się, że "kanar" jest bezwzględny.
Zajrzeliśmy do regulaminów Zarządów Transportu Miejskiego (ZTM) w największych polskich miastach. Jako pierwsza na tapet ląduje Warszawa. Oto, czego dowiadujemy się odnośnie braku zakupu biletu w biletomacie:
Niezauważenie parkomatu lub brak możliwości uiszczenia opłaty za jego pośrednictwem, nie zwalnia kierowcy z obowiązku opłacenia postoju w SPPN. Za brak płatności może zostać wystawiony dokument opłaty dodatkowej i nałożona kara w wysokości 300 zł. W przypadku uiszczenia opłaty dodatkowej w terminie 7 dni od wystawienia dokumentu opłaty dodatkowej albo otrzymania wezwania do zapłaty, jej wysokość wynosi 200 zł.
Na nic więc zdadzą się nasze tłumaczenia o braku możliwości zakupu biletu w pojeździe. Powinniśmy zadbać o jego pozyskanie wcześniej, nie ufając bezgranicznie działającemu automatowi na miejscu. Jednak ta sytuacja z początku 2023 r. może stanowić precedens w tym przepisie.
W godzinach wieczornych (po 23:00) do krakowskiego wsiadła kobieta i pech chciał, że trafiła właśnie na zepsuty biletomat. Kumulacją jej nieszczęścia okazał się moment, gdy kilka przystanków później do jej podróży przyłączyli się kontrolerzy. Oznajmiła, że nie ma biletu, bo nie miała gdzie go nabyć o tak późnej porze. Nie spotkała się z przychylnością mężczyzn i ci wystawili jej mandat. Żądali jednak zapłaty gotówką, więc kobieta odmówiła wspólnego poszukiwania bankomatu. I być może to uratowało ją przed konsekwencjami.
Krakowski sąd pierwszej instancji orzekł, że jeżeli przez awarię biletomatu pasażer nie może nabyć biletu, a co więcej jest zmuszony wysiąść z pojazdu przed dojechaniem do celu swojej podróży, to nie tylko nie musi płacić opłaty dodatkowej, ale także opłaty za bilet. Kontroler może też zatrzymać nas wyłącznie w pobliżu przystanku. Pasażer nie jest też zobligowany do posiadania smartfona, którym także może nabyć bilet. Czy czeka nas rewolucja w przepisach transportu miejskiego? My jednak wolimy nie kusić losu i mieć ważny "świstek" na przejazd.