Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Mruganie długimi" - kto z nas nie zna tego drogowego kolokwializmu? W teorii powinno służyć tylko i wyłącznie do ostrzegania kierowców jadących z naprzeciwka o potencjalnym niebezpieczeństwie, np. zawalonym drzewie kilkaset metrów dalej. Czasem informuje nas również o włączeniu świateł mijania w naszym aucie.
Jednak wiemy, jak wygląda to w praktyce. Do powszechnych zachowań na drodze weszło korzystanie ze świateł w celu informowania o pobliskim patrolu drogowym. A policjanci są bardzo wyczuleni na takie zachowania. Argumentują, że w ten sposób informujemy nie tylko kierowców jadących ze zbyt dużą prędkością, ale i pod wpływem alkoholu lub nielegalnych substancji. I może być w tym trochę racji, gdyż codziennie słyszymy o zatrzymaniach kierujących na "podwójnym gazie". Kierowcy z kolei odbijają piłeczkę — według nich policjanci specjalnie ukrywają się w niewłaściwych, ciężko widocznych miejscach, aby urządzać "polowania" na ich portfele i łatać w ten sposób dziury budżetowe. Tu również jest ziarno prawdy.
Idealny świat byłby pozbawiony zarówno jeżdżących nieprzepisowo, jak i ustawionych przepisowo oraz miłych i życzliwych policjantów. Życie to jednak nie bajka, więc musimy dostosować się do przepisów ruchu drogowego. A prawo jest po stronie tych pierwszych. Okazuje się, że życzliwość na drodze może nas sporo kosztować. Najnowszy taryfikator informuje, że:
Korzystanie ze świateł drogowych w sposób niezgodny z przepisami" jest zagrożone mandatem w wysokości 200 złotych i 3 punktami karnymi
Oznacza to, że w przypadku przyłapania na gorącym uczynku czeka nas kara, a jednocześnie przestroga przed nadmierną życzliwością na drodze. Są jednak dziesiątki innych sposobów, aby zadbać o bezpieczeństwo w ruchu, do czego zachęcamy jak najmocniej.
Nieco ponad miesiąc temu podobne zdarzenie doprowadziło nawet do zarekwirowania auta "życzliwca". 33-letni kierowca poruszający się trasą w Bojadle (woj. lubuskie) ostrzegał pozostałych drogowców przed obecnością patrolu drogowego. Na jego nieszczęście "zamrugał" też nieoznakowanemu radiowozowi, a kamera zarejestrowała jego wykroczenie. Policjanci szybko zawrócili i dokonali zatrzymania Toyoty. W toku czynności okazało się, że mężczyzna nie ma prawa jazdy, więc skierowano do sądu wniosek o jego ukaranie. Czujemy, że kierujący autem teraz się nawet nie uśmiechnie w stronę pozostałych uczestników ruchu.