Jak? Zamiast dopłat, planowany jest podatek "ekologiczny", czyli kara za posiadanie zbyt starego samochodu. Najpierw nasze władze zachęciły polityką podatkową do sprowadzenia do Polski kilku milionów używanych samochodów, a teraz nałożą na ich właścicieli drakoński podatek. Przeciętny wiek samochodu w Polsce to 12 lat. Za takie auto wg projektu będziemy musieli zapłacić około 1000 zł rocznie. Jeśli posiadamy starsze auto z dużym silnikiem, to niezależnie czy używamy go na co dzień czy nie, do budżetu trzeba będzie odprowadzić nawet około 7000 zł. To prawie 600 zł miesięcznie!
To jak starymi autami jeździmy nie wynika z naszej miłości do young i oldtimerów , ale ze stanu naszych budżetów domowych. Szczerze wątpię, czy planowany podatek zwiększy sprzedaż nowych aut, ale jestem pewien, że przyczyni się do spadku cen starych, używanych samochodów. Większość z nich trafi zapewne na złom, ale trudno oczekiwać, że spowoduje to szturm salonów w poszukiwaniu nowych aut. Zwłaszcza, że sprzedaż używanego samochodu nie będzie opłacalna. Kto kupi kilka milionów kilkunastoletnich samochodów, których nikt nie będzie w stanie utrzymać? A czy punkty utylizacji przygotowane są na taki ruch w interesie? Na brak pracy na pewno narzekać nie będą.
A można było prościej. Przykład? Niemcy. Po załamaniu się sprzedaży nowych samochodów rząd Niemiec szybko wprowadził system dopłat. Jeśli Kowalski (albo lepiej Schmidt) odda dziewięcioletnie lub starsze auto na złom z kasy państwa dostanie nawet 2500 euro. Szturm na salony w poszukiwaniu małych samochodów zatem trwa. Gdy opróżniono place niemieckich dilerów, zaczęto sprowadzać auta z Polski. Niestety nasi rządzący wolą kij zamiast marchewki.
Marcin Lewandowski
Motodziennik: projekt podatku ekologicznego - ZOBACZ WIDEO