Pamiętacie auto o wdzięcznej nazwie Pussywagon z filmu Kill Bill ? Niewykluczone, że podobną rolę miał spełniać ten Hummer H2.
Właściciel cierpiał prawdopodobnie na kilka kompleksów, bo nie dość, że nadał Hummerowi z 2003 roku look Rolls Royce'a, ale postawił go na sześciu kołach. Trzydziestocalowych. Koło z oponą ma więc prawie metr średnicy. Dla wygody pasażerów dodano więc coś w rodzaju drabinki.
Jednak to środek po prostu odbiera mowę. Nie chodzi o rozbudowany zestaw audio, komputer z dotykowym ekranem czy 42-calowy telewizor. Całe wnętrze przerobiono na coś w rodzaju saloniku, obitego brązową skórą z centralnym olbrzymim fotelem z poręczami w kształcie lwów. A podłoga jest wyklejona prawdziwymi kafelkami . W tej całym oszałamiającej chmurze kiczu brakuje mi do szczęścia tylko kominka z wesoło trzaskającymi drwami i pani w czerwonych lateksowych ciuszkach.
Konrad Bagiński