Na drodze ekspresowej S2 w Warszawie doszło do wypadku autokaru. Na miejscu pojawiły się służby, które przede wszystkim miały udzielić pomocy ofiarom. Jednym z zespołów była załoga pojazdu strażackiego. Ta ustawiła się na końcu zatoru drogowego. W wozie odpalone były oczywiście lampy błyskowe. To jednak nie uchroniło pojazdu.
Na facebookowym profilu Wawa Hot News 24 pojawiło się nagranie, na którym widać, jak ciężarówka z pełnym impetem wjeżdża w wóz strażacki. Nie ma żadnych śladów hamowania. Zdarzenie wygląda bardzo poważnie. I generalnie poważne było. Bo w jego wyniku poszkodowany został nie tylko kierowca pojazdu ciężarowego, ale również jeden ze strażaków. Siedział w wozie w momencie uderzenia.
Oglądając nagranie, na usta ciśnie się jedno pytanie. Czemu kierowca ciężarówki nie hamował? Przecież miejsce zdarzenia było dobrze widoczne. Lampy błyskowe wozu strażackiego w nocy na drodze ekspresowej widać z odległości dobrych kilkuset metrów. Odpowiedzi mogą być tak naprawdę dwie. Pierwsza jest taka, że kierowca nie patrzył na drogę. Miał wzrok skupiony na czymś innym. Choć to wariant mniej prawdopodobny. Bo zator nie pojawił się nagle. Występował, zanim kierowca ciężarówki nadjechał do miejsca. Był zatem czas, aby go dostrzec nawet pomimo np. pisania sms-a.
Dlatego bardziej prawdopodobny jest drugi ze scenariuszy. A ten mówi o tym, że kierowca ciężarówki mógł po prostu zasnąć za kierownicą. To tłumaczyłoby, czemu nie dostrzegł zatoru drogowego i kilku pojazdów uprzywilejowanych stojących na sygnale. Szczególnie na drodze ekspresowej S2, na której widoczność do przodu jest naprawdę dobra. Zwłaszcza widoczność niebieskich lamp błyskowych w nocy.